poniedziałek, 21 listopada 2011

Stocznia Warszawska - kadłub przed wodowaniem


W Stoczni Warszawskiej, znajdującej się w Dzielnicy Północnej, wśród doków na weneckiej wyspie Murano, trwają prace przy poszyciu prawej burty budowanego właśnie statku o wyporności stu tys. ton oraz o pojemności rejestrowej ponad 150 tys. BRT.
Na zdjęciu widok od nabrzeża przy ul. Karmelickiej.

Wodowanie boczne w nurt Nalewek, znajdujących się z drugiej strony pochylni, odbędzie się za kilka miesięcy, następnie będą trwały prace przy nabrzeżu wyposażeniowym, aż wreszcie statek wyruszy w swój dziewiczy rejs do Hajfy, tradycyjnym szlakiem sprzed 80 lat, pokonywanym wtedy przez polskie liniowce 'Kościuszko' i 'Polonia', należące do krajowego armatora GAL.
Budowa kolejnego w ciagu tych lat muzealniowca rozsławi po morzach i oceanach imię warszawskich stoczniowców. Armatorem będzie Stołeczna Żegluga Warszawska.

Jednak matki chrzestnej tej jednostki nie wybrano, bo istnieje podejrzenie, że chrzest statku spowodowałby utratę jego tożsamości. ;-)
[Budowa Muzeum Historii Żydów Polskich w kwadracie Karmelickiej, Lewartowskiego, Zamenhofa i Anielewicza.

To jest w pobliżu miejsca, gdzie stał pałacyk Belottiego, nazwany przezeń nazwą wyspy Murano na pamiątkę ukochanej Wenecji;

tamtędy płynęła też rzeczka Bełcząca, zwana potem Nalewką, a potem była tam ulica Nalewki, main street tej części miasta.]

13 komentarzy:

  1. Ładnie napisane i z lekkim przekąsem :-)

    Obejrzałam przed chwilą filmik z dzielnicy północnej w kolorze. I filmy, i zdjęcia w kolorze, te z warszawy powojennej, które ostatnio się pojawiły w intenecie robią zupełnie inne wrażenie, niż te czarno-białe. Wszystko jest takie realne, jakby się działo wczoraj...

    http://www.wykop.pl/link/592987/dzielnica-polnocna-w-warszawie-nietuzinkowy-przedwojenny-film/

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam zaraz z przekąsem... Żarty sobie robię jak prawie ze wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  3. P.S. Zauważywszy podobieństwo tego fragmentu budynku do budowanego w stoczni statku, starałem się po prostu dorobić do zdjęcia żartobliwy opis w stylu hurraoptymistycznych, propagandowych artykułów z prasy peerelowskiej, ale też i nieco późniejszej, wplotłem w to akurat przychodzące mi do głowy skojarzenia. Ot i wsio.
    Zresztą uwielbiam porty, stocznie, doki etc. - ale tylko takie prawdziwe, a nie te dla statków wycieczkowych czy jachtów.
    A filmik oczywiście dobrze znam. Szkoda że fragment ten dalej nosi pierwotny, przedwojenny tytuł "The Jewish Ghetto". Słowo "getto" od jesieni 1940 roku nabrało we wszystkich językach zupełnie innego znaczenia i nie powinno się tego zostawiać tak bez komentarza, należałoby umieścić na dole napis z wyjaśnieniem, że to film przedwojenny i z drugim dla jeszcze mniej zorientowanych, że była to otwarta dzielnica utworzona w sposób naturalny, w której przed wojną nie zamieszkiwało się przymusowo z powodu podlegania pod ustawy norymberskie czy inne, ale po prostu z własnej woli; w szczytowym, przedokupacyjnym okresie Żydzi stanowili ok. 95% jej mieszkańców.
    Niektórzy mogą bowiem pomyśleć, że getto założyli Polacy jeszcze przed wojną lub że podczas okupacji w warszawskim getcie była taka sielanka jak na filmie i co gorsza mogliby używać tego jako argumentu do przekonywania nieuków większych, niż oni sami.
    Tutaj link do tego filmu w postaci 'klikalnej'.
    Nota bene - słowo getto i nazwa Muranów wywodzą się od nazw weneckich i podweneckich wysp - coż za tragiczna zbieżność.

    OdpowiedzUsuń
  4. Racja, zgadzam sie w 100%. Do takich rzeczy powinno się dodawać komentarz. Wystarczy już tego co narobili ci niedouczeni zagraniczni dziennikarze, ale pewnie nie tylko dziennikarze, którzy piszą o polskich obozach koncentracyjnych.

    Co do opisu to aż przyjemnie się czyta, coś tak małego, krótkiego, a napisanego z taką wyobraźnią. Zwykłe rzeczy stają się niezwykłe. Aż muszę zobaczyc ten statek przy nabrzeżu Karmelickiej zanim wyruszy w rejs do Hajfy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. ...i jeszcze dodam, a ja lubię lotniska. Jak napisał gdzieś J. Kret, lotniska to świątynie wolności...

    OdpowiedzUsuń
  6. Po lotniskach to się za dużo szlajałem, zresztą nigdy nie miały dla mnie powabu ani romantyzmu, nie kręcił mnie nigdy "Dimanche à Orly". Lotniska kojarzą mi się raczej ze zniewoleniem, a ponadto z eleganckimi butikami z nijakimi, luksusowymi i na dodatek zbyt drogimi towarami. Te sklepy to taki makdonald nastawiony na dzianych frajerów i mimo bezcłowości sklepy te są zwykle sporo droższe niż zwykłe sklepy w mieście.
    Ponadto od 2002 roku na lotniskach się pogorszyło znacznie, a ja nie lubię się denerwować, czy wyjąłem z bagażu kabinowego scyzoryk, pilnik do paznokci i dezodorant oraz pastę do zębów, nie cierpię zdejmowania paska, butów, wyjmowania portfela i komórki przy bramkach etc.
    Jedyne co dobre, to patrzenie przez okno na startujące i lądujące samoloty. W Kopenhadze jest takie miejsce z fotelami masującymi, leży się patrząc na samoloty, to akurat fajne.
    A kim jest Jarosław Kret musiałem sprawdzić, okazało się że jednym z powodów mojej niewiedzy jest to, że nie oglądam telewizji.
    No i w ogóle prosiłbym się o przedstawianie się choćby pseudonimem czy inicjałami, bo nie wiem czy te anonimowe wpisy to od jednej osoby czy od kilku. Inaczej będe musiał zablokować dodawanie anonimowych komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
  7. A kogo obchodzą sklepy, ważni są ludzie i samoloty na lotniskach i ta atmosfera...
    Ten sam Anonimowy

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie lotnisko to niestety atmosfera zmęczenia i niepotrzebnego oczekiwania; przychodzenia o wiele za wcześnie (bo odprawę zamykają na długo przed odlotem), a po przylocie czekania na bagaż, co znosi główną korzyść z podróży samolotem - oszczędność czasu. Gdyby przychodziło się, wsiadało, a zaraz po przylocie wysiadało, bez oczekiwania na te kontrole, na autobusy dowożace do i z samolotu, bez oczekiwania na bagaż, to byłoby znacznie fajniej. W każdym razie chyba wolę kolej i kolejowe dworcowe poczekalnie o czym do posłuchania i poczytania tutaj.
    No i jeszcze dworcowe klimaty są w tej piosence, z tym że jej tekst jest tutaj

    A Anonimowy dla mnie podlega statystyce Fermiego-Diraca, a nie Bosego-Einsteina, tzn. jeden Anonimowy od drugiego jest nieodróżnialny, jak nieodróżnialne od siebie są fotony, elektrony czy neutrina.

    OdpowiedzUsuń
  9. P.S. A ludzie podróżujący pociągami są statystycznie ciekawsi, niż podróżujący samolotami.

    OdpowiedzUsuń
  10. A kto to stwierdził? Ciekawe, jaką miarę bycia "ciekawym" zastosował. I do tego statystycznie :-)))

    Klimaty dworcowe w sztuce - miłe, ale... nie ma to jak Frankfurt am Main. A propos foteli masujących w Kopenhadze, we Frankufurcie mają takie pomieszczenie z fotelikami do bujania dla oczekujących.

    A.

    OdpowiedzUsuń
  11. We Frankfurcie o dziwo przesiadałem się tylko raz i to baaardzo dawno temu, gnałem jak głupi przez terminale, żeby ze spóźnionego LOTu złapać ekspres BA "na Boston" (przed Schengen do transatlantyckich lotów był oddzielny czy dodatkowy check-in, więc mogli nie poczekać). Samego lotniska więc nie pamietam, a miasto widziałem tylko z lotu kaczora. Za dużo wieżowców - wolę Pragę, Wiedeń, Lizbonę. Dla mnie miasto musi mieć centrum ze starą, zwartą i pierzejową zabudową, choćby takie stosunkowo małe, jak Śródmieście Południowe w Warszawie albo jak starsza część Nowej Pragi na Pradze.

    OdpowiedzUsuń
  12. Co do miasta, to zgadzam się w zupełności. Chodziło mi tylko o lotnisko. Jest świetnie zorganizowane, co zwłaszcza biorąc pod uwagę jego rozmiary, jest zadziwiające. Do tego dużo udogodnień dla oczekujących i dworzec kolejowy na miejscu.
    Ale to wszystko nieważne, każdemu ma się prawo podobać co innego i tym lepiej ;-)
    A.

    OdpowiedzUsuń