poniedziałek, 27 grudnia 2010

Nie ma wizyty w Toruniu bez czerniny


Tym razem całkiem niezła w Zajeździe Staropolskim przy ul. Żeglarskiej.
Miły skansen: zastawa 'Gromada', wystrój i pewna część obsługi pamięta czasy komuny :-) a z głośników leci Lady Pank.
Komentarz koleż. A: 'Szczyt nietaktu?
Poprosić o dokladkę czarnej polewki!'

niedziela, 26 grudnia 2010

Kapliczka na Odłogach


Koło leśnictwa Głęboczek.
Zbyt późna pora na narty w lesie, tylko jedną mysz spotkałem. Śnieg też paskudny: po odwilży i mrozie jest jak skorupa, ledwie przyprószona świeżym puchem.

wtorek, 21 grudnia 2010

Ostatnia herbatka


Pudełko "Żurawina i rabarbar" już puste.
Nie ma już cukierków w bombonierkach wszystkich twych.
Za dużo naraz zamieszania i w ogóle wszystkiego za dużo naraz.
Zawieszam więc. Bye.

niedziela, 19 grudnia 2010

Przedświąteczna impreza "Pro-Varsovii" na Grochowie


Kutia i SZEŚĆ rodzajów śledzi. Mniam! ;-) Znów poczułem się jak w Szwecji (dziękuje Ci, Droga S!) na śniadaniu i oczywiście - tak jak tam - nałożyłem sobie od serca każdego rodzaju. Śledzikować to ja lubię, oj lubię! Szczególnie smaczne były te z miodem i orzechami oraz oczywiście hit imprezy - widoczna na końcu stołu sałatka śledziowa z jajkami na twardo, ziemniakami i porami zamiast cebuli.
Do tego były pierniki, makowiec i parę flaszek niezłego wina czeskiego (sic!) właśnie przywiezionych z Pragi (czeskiej) przez A&F.

"Poradźmy się bukłaczka"


...jak mawiał Kubuś Fatalista.
Litewskie suktinis w takich sytuacjach grzeje niezawodnie, a woltaż ma taki, że może konkurować z pobliską linią wysokiego napięcia z EC Żerań. ;-)

Lasek brzozowy


Nie ten na Ursynowie ;-) tylko w Lasku Bródnowskim. Narciarska przebieżka koło domu.

sobota, 18 grudnia 2010

Na nartach wzdłuż praskiego brzegu Wisły


Wybraliśmy się z kolegą na narty trasą zachwalaną tutaj, ale wcale nie na biegówkach. Ja na śladówkach, a kolega niestety piechotą, bo w ostatniej chwili okazało się, że nie może znaleźć swoich butów narciarskich. Zresztą istnienie trasy okazało się bardzo wątpliwe, nie widać by cokolwiek tam wyrównywano czy oznaczano. Nie spotkaliśmy także żadnych narciarzy, a śladów innych nart było jak na lekarstwo. Za to przymglone widoki na popołudniową Warszawę piękne.
Zaczęliśmy od samego Mostu Gdańskiego, choć de facto trasa (a raczej jej pozory) zaczynają się przy parku linowym u wylotu Ratuszowej.


Przy wejściu do Portu Praskiego natrafiliśmy na huby ze śniegu. Widać na nich, jak w ostatnich tygodniach zmieniał się poziom Wisły.


Centrum "Kopernik" widziane spod mostu.



Most Średnicowy, trakcja kolejowa na nim i budowa Stadionu Narodowego.
Mniej więcej tu zawróciliśmy.


Most Świętokrzyski wieczorem.


Wieczorna panorama warszawskiego brzegu znad wejścia do Portu Praskiego.

Mistrzowie odśnieżania


Przy Wybrzeżu Helskim, koło Mostu Gdańskiego.

czwartek, 16 grudnia 2010

Czechow -Mewa - Narodowy - Glińska


Zaprawdę, warto było. Dziekuję serdecznie p. L. :-)
Rola Szczepkowskiej jako Iriny Nikołajewnej Arkadiny rewelacyjna; prezentuje ona etyczne skarlenie tej prowincjonalnej gwiazdki kontrastujące z jej zachowaniem i zupełnie nieoczekiwanie ujawnionym człowieczeństwem w czasie decydującej rozmowy ze zdziecinniałym w istocie Trieplewem. Irina Arkadina dopiero i tylko w tragedii zaczyna być człowiekiem. A mistrzostwo sztuki aktorskiej Szczepkowskiej objawia się np. w tym, że choć ją bardzo lubię i cenię jako aktorkę i felietonistkę, to gdy gra kogoś, kogo nie lubię, to nie lubię tej postaci tak bardzo, że mam ochotę wtargnąć na scenę i zadusić tę postać gołymi rękoma. (Taki odruch miałem także, gdy Peszek grał starego Karamazowa w "Braciach Karamazow" u Lupy w Starym). Dominika Kluźniak jako Nina Zarieczna również świetna. (Zresztą sprawdziła się już Glińskiej jako żona Płatonowa we Współczesnym; tu gra rolę dziewczyny pogubionej w świecie, której ambicje przerastają jej możliwości. Mimo to porzuca możliwość życia jako bogata ziemianka i brnie w karierkę artystyczną, wiedząc że jest słabą aktorką, a życie artystki jest dla niej powolnym zsuwaniem się na dno).
Świetny Wawrzecki jako Dorn, Stelmaszyk jako Trigorin i Dorota Landowska jako Polina.
Interesująca rola Patrycji Soliman jako flirtującej z powonym samounicestwieniem Maszy. Szczególnie interesujące było kostiumowe i charakteryzatorskie upozowanie jej na śmierć z Malczewskiego (na przewieszonym przez ramię sznurku miała torebkę z ziarnami słonecznika - zamiast znanego z cyklu "Zatrutych Studni" waginalnego symbolu - pokrowca na osełkę do kosy; zresztą w pierwszych dwu aktach przybierała pozy takie same, jak postacie na tych obrazach).
Niezupełnie rozumiem pomysł na obsadzenie skądinąd niezłego Stroińskiego jako Szamrajewa ani Grzegorza Kwietnia jako Miedwiedienki. Pierwszy nie wydaje nam się takim paskudnym, jak na to wskazują jego czyny, drugi nie wzbudza właściwie żadnej litości (a przecież powinien). Może chodziło o nieepatowanie nadmiarem drastyczności, ale postaci wypadły tu zupełnie niewyraziście, podobnie rola Trieplewa.
Poza tym "Mewa" została poważnie odświeżona nowym, dość potocznym i współczesnym tłumaczeniem Agnieszki Lubomiry Piotrowskiej. Tłumaczenie - jak to zwykle w Narodowym - jest wydrukowane w całości w programie (chwała Narodowemu i za zamawianie nowych tłumaczeń i za ich drukowanie w programach, co przy okazji okazuje się dość tanią metodą na kolekcjonowanie klasyki; szczególnie oczywiście cenię sobie molierowskiego "Szalbierza" w tym wydaniu, czyli Tartuffe'a w tłumaczneniu Radziwiłłowicza).
P.S. Po tym, co Glińska zrobiła we Współczesnym z "Płatonowem" czyli "Sztuką bez tytułu" (prawie tragifarsa jej wyszła!) miałem obawy, czy peany na cześć jej "Mewy" w Narodowym nie są przesadzone, ale okazało się, że całe szczęście nie.

środa, 15 grudnia 2010

Eksponaty na żywo


Ci, którzy oddali swoje głosy i opowieści do Archiwum Historii Mówionej Pragi.
Połączony wernisaż wystaw "Praga Gada" i "Teleport fotograficzny" - ta druga o korzeniach Siekierek, oglądanych z Pragi przez ustawione w muzeum lunety ;-)

Choinka rakietowa


Kolejny rok z rzędu mamy na pl. Zamkowym zamiast choinki taki stożek.
P.S. I nawet nie jest to jałowiec wirginijski (juniperus virginiana "the rocket").

Krakowskie Przedmieście pełne (świetlnych) deserów


Aż chciałoby się tego wszystkiego posmakować.

Obcy, ósmy pasażer Nostromo


W budynku Elektrimu. Odkryłem to, gdy kiedyś chodziłem tam na obiady. W Szwecji też takie widywałem. Stylistyka w rodzaju Rogera Christiana, nieprawdaż?
Ech, to moje hobby kuzyna profesor Tarantogi ;-)

1001 tramwajów




Na Kercelaku handel trwa


Co prawda dość rzadko i głównie choinkami. Poza sezonem przedświątecznym bywa tu co najwyżej cyrk.

Mały, poranny zestaw kacowy


Na Centralnym kiosku na peronie 3 są dobrze przygotowani na przyjęcie porannych klientów z katzenjammerem. Obecność kultowej wody gruzińskiej mile zaskakuje mimo ceny 9 zł.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Węgierski ambasador na praskim uniwerstytecie!


Spotkanie z Jego Ekscelencją Ákosem Engelmayerem, pierwszym ambasadrem wolnych Węgier w Polsce po 1989 roku, a na przełomie lat piećdziesiątych i sześćdziesiątych - mieszkańcem ul. 11 Listopada.
Opowiadał nam barwnie o historii Węgrów związanych z Warszawą i o miejscach w stolicy z Węgrami związanych. Było i wzruszająco i śmiesznie. Szczególnie pyszna była anegdota o tym, co najcenniejszego mieszkańcy Pragi (a dokładniej jej mieszkanki) mogą pokazać Węgrom w ramach umacniania przyjaźni polsko-węgierskiej. :-)

Większą część spraw organizacyjnych spotkania załatwiła ogromnym nakładem sił koleżanka Monika w jednej osobie przewodniczka po Warszawie, hunolożka ;-) oraz autorka znakomitego przewodnika po Węgrzech. Za pomoc i wysiłek jej niniejszym serdecznie dziękujemy! :-)
W czasie spotkania czytała nam też przekłady węgierskiej literatury o Polsce.

niedziela, 12 grudnia 2010

Czeski punk i pogo w marynarce


Jak tańczą pogo, to - mimo marynarki - się przyłączam (choćby na moment).
Pipes & Pints, czyli dudy i ostry punk z Czech. Mocny akcent na zakończenie Mikołajek Folkowych.

Obiad po polsku


Rosół z zacierkami i kurczak z mizerią. Wszystko pyszne, DOMOWE! Rustykalne klimaty, za oknem śnieg, na parapecie kot.

sobota, 11 grudnia 2010

Kapela z Wojciechowa

Zdążyłem na samą ich końcówkę. Drugi dzień festiwalu, a ja dopiero tu dotarłem. :-(
--
Wysłano z telefonu komórkowego Sony Ericsson

Tańce pod schodami

Gra Opocznianka

--
Wysłano z telefonu komórkowego Sony Ericsson

Auli z Łotwy

Piłują (elektryczną!) dechę, dużo walą w bębny, a najwięcej dymają (w miechy).
Nawet dziewczyny dymają. ;-)

--
Wysłano z telefonu komórkowego Sony Ericsson

Heavy metal z drewna

Auli wymiata!


--
Wysłano z telefonu komórkowego Sony Ericsson

Mikołajki Folkowe po raz dwudziesty!


W kuluarach jak zwykle kiermasz kuriozalnych rzeczy, mnóstwo stoisk, tlum kręcących się dziwaków i w ogóle wiele się dzieje.

Opocznianka

Sceny pod schodami ciąg dalszy


--
Wysłano z telefonu komórkowego Sony Ericsson

Rzymianie


Zrobili daleki wypad na północ na barbarzyńców. Zabrali Rzymianki-markietanki. :-)

Perła w Zemborzycach Podleśnych


Obiad nad Zalewem.
Perła chmielowa z lubelskiego browaru.
Na zapojkę do niej zupa jarzynowa tak gęsta, że staje łyżka, a do tego obowiązkowo chleb - jak to na wschodzie.
Całą ostatnią dobę jem wyłącznie zupy.

piątek, 10 grudnia 2010

Wraca człowiek do domu, a tu...


...'Na stole rosół i kluski kładzione...
I dzieci mówią 'Pod twoją obronę' ;-)
A rosół jest na zapojkę do granatu F1 z Kazachstanu - Рука поднята, в руке граната ;-)

Zaś na deser po rosole drobiowo-wołowym - wołowina ;-) od Adolfa (Kolpinga) i nalewka mirabelkowa z Zemborzyc Podleśnych, dokąd niedługo jadę.

Dziedzic Pruski


Autentyk. Jak z 'Misia'!

czwartek, 9 grudnia 2010

Romańska antaba


Z XII wieku, a kościół z wieku XV. Antabie brak jej kółka, ale i tak przepiękna.
Wisi na drzwiach gotyckim kościele w Wysiółku Luborzyckim k. Krakowa.
(Notabene: cóż za wspaniała nazwa - Wysiółek Luborzycki!)
Zaś antabę przywieziono ponoć z wypraw krzyżowych.
O symbolice portalu, wrót i antab tutaj.

Objazdowe niezbyt nieme kino


Na dworcu w Krakowie, w oczekiwaniu na połączenie, wybrałem się do kina 5D na kilkunastominutowy film. Dobrych kilka lat temu byłem służbowo na filmie 4D, a w tym autobusowym kinie doszły jeszcze zapachy, jakbyśmy nie mieli dość zapaszków w autobusach miejskich. ;-)
Zresztą widziałem dawno temu na poznańskiej Malcie spektakl-parodię filmu 'Ben Hur' pt. 'Le Peplum' teatru ulicznego Royal de Luxe, gdzie nie takie efekty pokazywano w jeszcze większej liczbie wymiarów (tu sporo zdjęć i filmów). Były zapachy morza, krwi, ziemniaków, pustyni...
W tym kinie zaskoczyła mnie tylko symulacja dotyku insektów, chodzących widzowi po łydkach. Już wiem, jak to się robi, więc dziewczyny - uważajcie tam na swoje co cieńsze pończochy!

Sam film 'Asylium 5D' polskiej produkcji opowiada o kryzysie w naszej branży pralniczej. Duchy praczek-samobójczyń oraz duchy niedopranych i podartych koszul snują się po nieczynnej, pełnej szczurów i insektów pralni, podobnej do co poniektórych zrujnowanych starych fabryk na Nowej Pradze.
Recenzyjka. A co!!!
Aha, no i byłem jedynym widzem na tak rannym seansie i nie musiałem kupować 10 biletów, żeby grali. Wystarczył jeden.

środa, 8 grudnia 2010

W Karakas TV jak zwykle SuperStacja ;-)


Widok z Winowajcy (Inżynierska 1) na d. kino Era, potem Syrena (Inżynierska 4).
Jak dobrze, że jest na Pradze miejsce, gdzie można zamówić vinho verde i to w całkiem przyzwoitym wyborze.
Szkoda jednak, że na Stalowej nie funkcjonuje już istniejący tam krótko sklep Adega z portugalskim piwem (np. superbock, mniam!), winem, konserwami oraz brazylijskimi wódkami i orzeźwiającą guaraną, którą kupowałem kiedyś całymi zgrzewkami.

Ryby (pod)ekspresowe


Dobrze, że im kawa nie kapie do wody.

Śniadanie na (cytrynowej) trawie


Le déjeuner sur l'herbe de citron ;-)
Suszona wieprzowina, wołowina po mongolsku, kaczka, sajgonki i parę innych smakołyków, a w kieliszku sok z rokitnika - króla dzisiejszej imprezy. Do tego (już zjedzona) pyszna, pikantno-słodka zupa z mleczka kokosowego z kawałkami kurczaka.
Merci, Monsieur Yves R. :-)
Restauracja Lemongrass przy Al. Ujazdowskich 8.


Wyświetl większą mapę

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Nowa Azja na Starej Pradze

Nie przepadałem za Babalu, ale ponieważ zostałem zaproszony ;-) to poszedłem do towarzystwa i coś przekąsiłem. Okazało się, że w daniach dalekowschodnich są całkiem nieźli - do tej pory póbowałem u nich tylko krajowych potraw, które tu do najlepszych nie należą.
Tym razem zjadłem niezłe danie z woka (krewetki, kalmary, ryba z kiełkami bambusa, grzybkami mun i miniaturową kukurydzą)
i sushi:


Przy okazji przyjrzałem się, jak się robi maki, bo w Izumi jakoś nigdy nie miałem do tego głowy, a Akashia to nawet tego chyba nie pokazuje.

A kto w tej knajpie zapali, tego odrazu na hak!



Wyświetl większą mapę

Ptaki w naszym mieście


Dyrektor naszego, praskiego zoo, dr Andrzej Kruszewicz, od samego początku swego wykładu o ptakach dziko żyjących na terenie Warszawy wzbudzał swymi żartami paroksyzmy śmiechu. Anegdoty o cudo-kaczce, o wpuszczaniu bąków do Niemiec, o protestach klubu "Motylek" przeciwko rozbijaniu homoseksualnej pary bielików w zoo, o podrzucaniu w górę jeżyków (sic!, jeżyków, nie jerzyków!) rozśmieszały publikę do łez. Dowiedzieliśmy się mnóstwa zaskakujących rzeczy o ptakach żyjących w naszym mieście lub przez nie przelatujących. Zracjonalizowaliśmy swoją wiedzę o ochronie przyrody, a przy okazji udało nam się pozbyć wielu popularnych, choć zupełnie fałszywych schematów myślowych na ten temat .
Przy okazji proszę zwrócić uwagę na skrzydlaty rozmach prelegenta. ;-)

Przesyt wagonowych świtów


Ostatnio:
wtorek-Poznań.
piątek-Pcim (serio!).
Dziś-Kraków.
A najbliższe dni:
poniedziałek-Poznań.
czwartek-Kraków.
sobota-Lublin.
Ja, kochający koleje i podróże, mam już po kokardę jadania śniadań w wagonach Wars, niedosypiania, zrywania się tuż po 4 rano i oglądania świtów z okien Inter City, Inter-Regio, a nawet podtoruńskiego PCC-Arriva Rail International.
Dość wieczorów straconych na nocne powroty do domu.

piątek, 3 grudnia 2010

Praski Monopol


W szulerni ;-) przy Brzeskiej dziewczyny grają o Centralny, Jerozolimskie i społeczną kasę. :-)
W kielonku już czeka zimna Luksusowa.
(Kiedyś ta wódka była wyrabiana tuż za rogiem, w praskim Monopolu przy Ząbkowskiej.)

Śnieżyca międzywagonowa


Światło spod śniegu, z otchłani


W tle krakowski Dworzec Główny, a przed nim zaparkowało objazdowe kino 5D.
Ale, ale! 5D? Myślałem, że nie można obsceniczniej, niż 3G... ;-)
Zaś filmów 5D musi być więcej niż jeden, bo już nawet tytuły już mają. ;-)

Krakowski Salon Poezji


Jednoosobowy!
Stoi sobie przy wjeździe na parking przed Teatrem Słowackiego.
Pl. Ducha Świętego.

P.S. Z Krakowa żartuję nieco uszczypliwie - jak na krawaciarza przystało. ;-)
Z przejawów prowincjonalności Warszawy (a tym bardziej Pragi) kpię dobrotliwie. Staram się w tych żartach stosować podejście Felliniego, który 'kochał Włochów za ich wady'.
Ale dla krawaciarskiego lansu tzw. 'warszawki' nie mam litości.

Krakowski podsłuchaniec


Właśnie usłyszane na Rynku Głównym.
- Patrz, ile tu ludzi!
- Kraków to Kraków! A w Sosnowcu o tej porze to... sama wiesz. Ech...

Słowińska w katedrze

Koncert zamknięty Joanny Słowińskiej i Jakuba Mietły w krakowskim pubie Katedra przy ul. Poselskiej 9. Były melodie polskie, ukraińskie, bałkańskie, cygańskie... Piwa też tam dają przednie. Szkoda, że nie mogłem zostać dłużej.



Wyświetl większą mapę

'Gazetę' donoszą w pyskach psy...


...a 'Rzeczpospolitą' przynoszą dumne lwy!

Z ratusza


Kontrowersyjny budynek przy pl. Wszystkich Świętych, widziany z nietypowej perspektywy. Zbudowany o ile pamiętam ze 2-3 lata temu.

Warsawman ;-) in Cracow


Warszawski szewc z Szerokiego Dunaju na schodach krakowskiego magistratu. Dla niepoznaki przebrał się w krakuskę, żeby mu nie włoili wspólnie kibole Cracovii i Wisły. ;-)

czwartek, 2 grudnia 2010

Za oknem śnieg, na stole glögg


Pod potrawkę z kurczaka z ryżem. Imprezka koło TORu na Rakowcu. A na deser wedlowska mleczna i ryż (sic!) ze śmietaną i cynamonem. (Zaś w gloggu swojska, żytnia)