niedziela, 30 maja 2010

Na deser - kwiat soli


Do wieczornej herbaty - słonawa czekolada, ręcznie robiona bezpośrednio z ziaren kakaowca i ręcznie pakowana w Manufakturze Czekolady. Z Kwiatem Soli ze słoweńskiego Secovle Saline.

poniedziałek, 24 maja 2010

Wykład i laboratorium z baloniarstwa


Znany fotografik i pasjonat baloniarstwa, Jerzy Pytko, opowiada o historii wzlotów balonowych w Warszawie i słynnych polskich rekordach baloniarskich.


W przerwie zajęcia praktyczne - przygotowania do wypuszczenia balonu o historycznej rejestracji SP-ADS


Balon wypuszcza z ul. Zaokopowej najmłodszy student POSULu.



Balon poleciał na Wileńską, Solidarności, w kierunku Szmulowizny i Targówka przemysłowego.
Napisany na nim jest kontaktowy numer telefonu, aby znalazca mógł zadzwonić i powiadomić, dokąd balon doleciał. :-)

poniedziałek, 17 maja 2010

O Gamerskim



Dziś było o najsłynniejszym architekcie warszawskiego baroku, Tylmanie van Gameren. W Polsce bardzo znany, w rodzinnej Holandii zapoznany. Opowiadał o nim przewodnik i społeczny opiekun zabytków, stały bywalec naszych spotkań, Krzysztof Falkowski.
Jak zwykle z biglem i zaangażowaniem. :-)

czwartek, 13 maja 2010

'Księża na Księżyc' :-)


Fragment autentycznej autoreklamy pallotynów
w Centrum Animacji Misyjnej w Skolimowie. Takie wykorzystanie tego antysloganu to świetny pomysł :-)

wtorek, 11 maja 2010

'Pigwówka w Winowajcy' - rzekła pani K.


...tym samym zgadując trafnie (i ironicznie) tytuł niniejszego wpisu.
"Prorok jaki cy co?" (jak rzekłby baca od piłowania konaru, na którym siedział).
Pewnie kobieca intuicja oraz wprawa praktykującej antropolożki kultury. ;-)
W wazoniku bukiet szafirków.

Pytanie ponad głównym nurtem


Pod Mostem Gdańskim (tym starszym, ob. tramwajowo-drogowym).

Nie ma siekiery, nie ma motyki, nie ma szklanki, ale są blaszane kieliszki i... ;-)


Before party pod mostem Gdańskim - nad Wisłą, przy kaponierze Cytadeli, na murku.
Wiejski bimberek z piersiówki i domowe ogórki kwaszone, dosłownie à la fourchette - a wszystko to z Ziemi Dobrzyńskiej. W tle, za filarami - Wisłostrada.
Miejsce właściwej imprezy - Pod Rurą. Zaraz tam idziemy!

Skrzynka na ptaki


W tej klatce przysłany został z Dolnego Śląska aż na wschodnie Mazowsze egzotyczny bażant. Okazuje się, że żywe ptaki NAPRAWDĘ wysyła się pocztą! Dostawa w kraju trwa 24 godziny.
Ciekawe, czy takie przesyłki są transportowane również przez gołębie pocztowe. ;-)
[Bo najszybszy ptak świata to ptak jaguara ;-) ]

Kto puścił pawia na dach?


I tego drugiego kto puścił??? ;-)

Gołąbki przyksiężycowe


Pyszne gołąbki z mięsem (alteratywnie z kaszą gryczaną). W szkle zupełnie miejscowa, księżycowa ;-) zawartość o mocy ponadurzędowej.
Niedaleko Jadowa.

poniedziałek, 10 maja 2010

Meczet a Reduta Ordona


Tym razem wykład w tandemie:
varsavianista i publicysta, pan Artur Nadolski (siedzi z lewej)
i członek zarządu Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji, pan Stefan Fuglewicz (z mikrofonem, siedzi z prawej).


Temat to kontrowersyjna lokalizacja nowobudowanego Centrum Kultury Muzułmańskiej (więcej zdjęć tutaj i tutaj), to jest w miejscu, gdzie naprawdę znajdowała się Reduta Ordona.


Niedawno dopiero odkryto i uznano rzeczywiste jej miejsce (ul. Na Bateryjce), a błędna lokalizacja pomnika, postawionego na rogu ul. Mszczonowskiej i Włochowskiej jest wynikiem nawarstwiających się od ponad 150 lat domniemań i pomyłek. Już przed wojną zwracano uwagę, że po prostu buduje się pomnik w miejscu, gdzie w 1847 roku ustawiony był carski pomnik, upamiętniający zdobycie Warszawy. Ten ustawiono ze względów propagandowych przy torach, by widzieli go wjeżdżający do Warszawy koleją. Jednak wtedy władze wpadły w pułapkę zaangażowania - budowę rozpoczęto, więc historyków nikt nie chciał słuchać, bo zmiana miejsca to były koszty i konieczność przyznania się do pomyłki.
Dopiero kilka lat temu prawda zaczeła wypływać na wierzch. O lokalizacji Reduty Ordona przy obecnej ul. Na Bateryjce pisze się już jako o stwierdzonym fakcie, a nie hipotezie. Istotny tekst pana Artura Nadolskiego o całej sprawie jest tutaj.


P.S. Jak widać wiosna już pełną gębą - zaczynać musimy przy dziennym świetle i jest coraz więcej wagarowiczów ;-) ale za to wykładowców coraz więcej i coraz gorętsze dyskusje.
A Reduta broni się dalej ;-)

Komunikat dla sklepowej od zawiedzionych klientów


Wileńska 11.
Sama kamienica dość znana, choć z czego innego (choć jako miejsce tego czegoś wskazuje sie mylnie kamienicę sąsiednią).

Droga wolna


Lokomotywownia Tłuszcz.
Parowóz przemysłowy typu Hutnik, wyprodukowany w Chrzanowie.

Kolejowa wieża ciśnień


W całkiem dobrym stanie, przynajmniej na oko.
Stacja w Tłuszczu.

niedziela, 9 maja 2010

Grusza jako odbojnica


Między szynami, obok przepisowego znaku końca toru.

Na oklep na lokomotywie


Niech gryzipiórki o natchnienie skamlą u muzy
A poeci bogatymi rzędy siodłają Pegazy,
Lecz w maju dla mnie jest weny rumakiem
parowóz, ujeżdżany na oklep, okrakiem!

I co z tego, że to spalinowóz i na dodatek nie jechałem na nim wierzchem? Licentia locomobilica! ;-)
A nawiązanie do Tuwima chyba oczywiste.

Poszła!




Duch kolei odlatuje


Jak spłoszony szpak, gnieżdżący się we wraku parowozu - tak duch kolei odlatuje bezpowrotnie ptakiem znad zardzewiałego zbieralnika pary wąskotorowej lokomotywy.

Bo klapnięte uszka mam


Lokomotywa WLs 40 z podniesioną maską.

Czekanie na sen psa


Jerzy Ficowski czekał, a dopiero ja się doczekałem ;-)
Jak widać, warto było :-)

Stacja wąskotorowa końcowa Czarna Białostocka


Jak dla lalek. Ten budynek dla architektury dworców kolejowych jest tym, czym Złota Uliczka w Pradze dla urbanistyki.
OKL=Oddział Kolejek Leśnych. Dobrze, że nie użyto w nazwie słowa 'Wąskotorowych', bo skrót by był OKW :-)
P.S. Z tyłu budynku jest sławojka, bo toaleta to rzecz obowiązkowa na dworcach. ;-)

Dworcowy kicz religijny


Zaiste, trzeba mieć albo wiarę ślepą ;-) lub ogromną albo wielkie poczucie humoru, by na widok TAKICH rzeczy nie zostać ikonoklastą. :-)
Niby wychowałem się w miejscowości słynnej z odpustowych atrakcji, ale powyższe animowane dewocjonalia - i to jeszcze w takim wyborze! - powaliły mnie zupełnie.
Stoisko w przejściu podziemnym pod peronami Dworca Wschodniego na Pradze.

sobota, 8 maja 2010

Ledwie się zaczęło...


...a już się kończy.
Czy nie mogłaby ta wiosna choć na chwilę się zatrzymać i udawać, że będzie trwała i że tak wiosennie już będzie zawsze?
Dlatego nie lubię dmuchawców. Są jak memento mori - już wiosną przypominają o nadchodzącej jesieni.

W Alejach spaceruja pantery

Pantery (Pzkpfw V) też byłwały wtedy w tych okolicach i były równie groźne.
Ale żeby znów?
(Al. Jerozolimskie między Centrum Handlowym Reduta a Blue City)

Reduta Ordona broni się dalej.


Trwa w ruinach.
Ul. Na Bateryjce. Ochota.

"Islamy na Islandię"


Nie wiem, co na to Islandia, ale hasełko na płocie, ogradzającym budowę meczetu na Ochocie jest wielce oryginalny... ROTFL :-)
Dawno temu obserowałem przez kilka dni dyskuskę sprayowników na murze przy przy Łazienkowskiej. Najpierw pojawiło się hasło "Polska dla Polaków". Za jakiś czas prawdopodobnie ktoś inny dopisał prześmiewczo "Ziemia dla ziemniaków". Po kilku dniach pojawił się trzeci głos w dyskusji: "Księża na Księżyc". :-)

Gacie przy meczecie


W tle budowa Centrum Kultury Muzułmańskiej na miejscu Reduty Ordona.
Pomnik na skutek zbiegu okoliczności sprzed ponad półtora wieku znajduje się w zupełnie błędnym miejscu, kilometr dalej.

czwartek, 6 maja 2010

Fontanna przy Kijowskiej


Już dawno nieczynna. Chyba z lat siedemdziesiątych.

Prusakolep na każdym stole


A także muchozol, molozol i sanitozol.
Reklama z czasów, gdy nawet najgorszej jakości towary znikały ze sklepów piorunem, a na w miarę porządne rzeczy urządzało się po sklepach polowania i wystwało się je w kolejkach albo dostawało się spod lady - po znajomości lub za łapówkę.
W tej gospodarce permanentnego niedoboru komuna udawała normalność przed Zachodem, przed swoimi obywatelami oraz sama przed sobą i dlatego produkowała reklamy - nawet te telewizyjne, choć potrzeby ku temu nie było absolutnie żadnej.
Za Gierka były krótko w maciejoszczepańskiej TV reklamy coca-coli, jedna nawet z piosenką Skaldów, slogan "always coca-cola" za niezłe pieniądze przełożyła na polski - o ile mi wiadomo -Agnieszka Osiecka. Wszyscy z tych telewizyjnych reklam drwili, bo reklamowano picie napojów chłodzących zimą na kuligu, zaś coca-colę, a później pepsi-colę nawet latem się rzadko dawało się normalnie kupić. Zimą była na ogół zupełnie nieosiągalna, bo jej dostaw nie przewidywały żadne plany.
Reklamy na murach były jednak raczej objawem bezradności urbanistyczno-budowlanej. Ku rozpaczy ówczesnych aparatczyków i architektów, z braku mieszkań nie można było wyburzyć starszych kamienic, które bywały w niezłym nawet stanie (bo z powodu niewydajności budownictwa na mieszkanie w bloku trzeba było czekać czasem i 25 lat). Dobudować do kamienic czegokolwiek w choćby w podobnym kształcie nie pozwalano aż do poczatku lat osiemdziesiątych, bo jedynym dozwolonym wzorcem były betonowe kloce z prefabrykatów. Musiały być rozrzucowne luźno, koniecznie byle jak i bez planu, aby pogubić w nich ludzi, nie pozwolić na zbudowanie między nimi więzi społecznych i last, but not least, uniemożliwić w razie czego budowanie barykad. (W tej sprawie totaliatrystyczny ze swej natury modernizm architektoniczny uścisnął sobie po cichu dłoń z sowieckim z pochodzenia totalitaryzmem politycznym.)
Władza musiała więc czymś wytłumaczyć przed ludźmi i sobą te wielkie, ślepe i puste mury przedwojennych kamienic (np. te widoczne z poczekalni Dworca Centralnego, zanim zbudowano nieistniejace już Bogusz Center i hotel Holiday Inn, które pod koniec lat osiemdziesiątych zasłoniły wielkie połacie zatynkowanych, bezokiennych ścian). Malowano więc na nich ogromne reklamy, które nieodnawiane pawie wcale, szybko niszczały.
Reklamowano na takich ślepych ścianach nawet sterowane komputerowo urządzenia przemysłowe -vide chyba jeszcze istniejąca reklama bydgoskiej firmy Polon przy Grzybowskiej, kolo obecnego biurowca Kolmexu. (Polon produkował modułową aparaturę kontrolno-sterującą, wykorzystującą mikroprocesory, czyli coś, o czym każdy przechodzień, a nawet każda gospodyni domowa musi wiedzieć i musi tego używać w domu co najmniej raz na kwartał.)
Najczęściej jednak na ścianach umieszczano reklamy wyrobów i usług powszechnego użytku - Totolotka, Fotonu czy tak jak tutaj - środków na insekty.
W tych okolicach (ul. Kijowska) jeszcze kilka takich mocno już obdrapanych reklam można zobaczyć. Warto kilka z nich zachować ku przestrodze - aby tamten bezsensowny, głupi i antyludzki system nigdy się nikomu nie zamarzył.
P.S. Tytuł jest z ciut innego okresu i innego medium - telewizyjne reklamy prusakolepu można było zobaczyć w późnej erze jaruzelskiej oraz erze messnerowsko-rakowskiej, a także chyba nawet po 1989 roku. Zamawiały je koncesjonowane przez komunę, raczkujące wtedy jeszcze firmy tzw. polonijne i inne joint ventures. Nie mogłem jednak się powstrzymać od zacytowania w tytule powszechnie wtedy powtarzanej kpiny z ówczesnych prymitywnych sloganów reklamowych.

środa, 5 maja 2010

Wieże Starej Pragi


Ul. Jasińskiego. W tle odbudowane wieże katedry św. Floriana. Na pierwszym planie komin kotłowni Szpitala Przemienienia Pańskiego. To chyba ostatni komin w tym dość przemysłowym kiedyś rejonie.

Plażowanie w okularach


Przez okulary widać akurat Świnoujście, tzn. widać je
na monitorach ciekłokrystalicznych. Zimno, jak to w maju nad Bałtykiem.
W tle, za morzem ulicy, można dostrzec kamienice Krakowskiego Przedmieścia.

Okulary plażowe


Na skwerze Hoovera.

wtorek, 4 maja 2010

niedziela, 2 maja 2010

sobota, 1 maja 2010

Bucik i nóżka


Nóżka oczywiście ta od kieliszka, też zresztą służącego do toastów. ;-)
Poezja! [Widoczna na pierwszym planie, w niebieskiej okładce ;-) ]
Tak wygląda schyłek piątkowej imprezy na Nowej Pradze, w Sensie Nonsensu.