piątek, 30 września 2011

Klub festiwalowy

Jam session z różnymi instrumentami. Kol. (fu)Jarek zamienił sopiłkę na flaszkę i trąbi hejnał ;-)


Sara Tavares

Z Zielonego Przylądka i z Lizbony.

Idan Raichel i jego projekt


Jazz-popowe kawałki. Owszem, świetne technicznie i z biglem wykonane, ale to muzyka na zupełnie inny festiwal - albo na koncert w klube Tygmont.
Autentycznej, nieskażonej zachodnim popem muzyki równie w tym mało, co w arcynudnych audycjach Kydryńskiego juniora, który koncert zapowiadał (zresztą jego tatuś dużą część peerelu nudził o banalnej operetce, więc niedaleko jabłko...)
Idan Reichel to ten pianista z lewej. Natomiast wokalistka owszem, interesująco śpiewa.

czwartek, 29 września 2011

Klub festiwalowy - czwartek

Po niezbyt udanej ;-) próbie zagrania koncertu ze sceny muzycy przesiedli się na środek sali i wtedy rzeczywiście zaczęli się do muzykowania włączać wszyscy, którzy mieli jakieś instrumenty. Zabawa zaczęła się od przyśpiewki ptasiej koleżanki ;-) Agnieszki o gorzałce. :-)




Raciborskie!


W Bratniej Szatni w Teatrze Studio. Pyszne!

Corvus Corax

Drewniane, dęte instrumenty: dudy i szałamaje, do tego potężna infrastruktura bębnów, zainstalowanych na scenie w hurtowych ilościach. W popkuluralny sposób nawiązują do średniowiecza strojem, muzyką i scenicznym sztafażem. Oczywiście chodzi głównie o ludyczną transowość. ;-)
Poza tym chwała im, że nie jest za głośno i że starają się mowić do publiczności wyuczonymi zdaniami po polsku (czyżby szkoła Benedykta XVI?). Tu, w Warszawie, berlińskim akcentem wypowiedziana sugestia do słuchaczy 'hände hoch' byłaby niejakim faux pas. ;-)

No i w składzie jest jeden Polak, który całą resztę tłumaczy na polszczyznę, która co prawda dawno ojczyzny nie słyszała, ale jest zupełnie zrozumiała. ;-)

Hoven Droven




Wymiatają heavy metalowo i heavy drewnowo ;-) ale spod tego słychać autentyczną, szwedzką ludowiznę.

środa, 28 września 2011

Carmen Linares



Prawdziwe flamenco, niczym nie doprawiane, choć w wykonaniu Hiszpanki, a nie Cyganki.


Muzyka, śpiew i taniec na najwyższym światowym poziomie.


Barbara Furtuna



Barbara Furtuna - "nie imię to dziewczyny, to nie z importu lek".

Zespół z Korsyki, śpiewający wielgołoswe pieśni. Rewelacja. Czterech na czarno ubranych facetów, żadnej choreografii, czasem towarzyszy im gitara, najlepszy z dotychczasowych koncert festiwalu. Śpiewają pieśni religijne i zupełnie świeckie piosenki. Śpiew na najwyższym poziomie.

Filtry warszawskie - podziemne na Pradze ;-)

Słynne podziemia praskich filtrów powolnych z końca XIX wieku. Cisza, słychać spadające krople wody, w której gładkim lustrze odbijają się światła i sklepienie.

A naprawdę to podziemia katedry św. Floriana. Ale porównania z filtrami są uprawnione, nieprawdaż? Voilà:

Podziemia praskiej katedry ;-)

Chodzi oczywiście o świątynię Bacchusa ;-)

Podziemia tzw. magazynu wyrobów zharmonizowanych - dziewiętnastowiecznej hali magazynowej, leżącej na terenie polsko-rosyjskiego Warszawskiego Towarzystwa Oczyszczania i Sprzedaży Spirytusu, czyli późniejszego praskiego Monopolu przy Ząbkowskiej.

Las kolumn jak w niejednej katedrze.

wtorek, 27 września 2011

Aynur Doğan

Intersująca kurdyjska wokalistka z Turcji.

Niestety na jej koncercie wielu osobom brakowało strony wizualnej - ona i artyści z jeje zespołu mocno ją zaniedbali.

Za to Kurdowie koło sceny fajnie tańczyli w korowodzie.

Ψαραντώνης

Psarantonis, kreteński mistrz liry i śpiewu o wyglądzie Zeusa (a pioruny Gromowładnego przerwały dwukrotnie radiową transmisję tego koncertu). W odróżnieniu od Rossa Daly'ego oprócz nastrojowych czy zamyślonych grywa i także dynamiczne, transowe kawałki.

poniedziałek, 26 września 2011

Mercedes Peón

Świetny koncert oryginalnej artystki z Galicji (oczywiście hiszpańskiej), choć zobaczywszy solistkę obstawioną elektroniką, obawiałem się czegoś niedobrego i sztucznego. Niesamowita moc, głos to zbuntowany, to znów łagodny, łączenie różnych konwencji od bardzo tradycyjnych i ludowych po awangardowe w spójną artystycznie całość. Oprócz śpiewu i gry na instrumentach perkusyjnych było też kilka kawałków zagranych przez nią na klarnecie i galicyjskich dudach.

Maria Kalaniemi

Fińska akordeonistka i śpiewaczka o korzeniach i fińskich i szwedzkich. Zagrała nawet tanga, podobno mocno popularne w ciemnej i zimnej Finlandii. Ten kawałek reklamował w niejednym radio cały festiwal.

Za dużo gorszą niż zwykle jakość wszystkich filmików przepraszam. Postanowiłem robić je nowszą wersją dotychczas używanego aparatu, ale okazało się, że co prawda rozdzielczość ma sporo większą, ale cała reszta parametrów jest bardzo zła, a aparat nawet nie ma układu stablilizacji. Na dodatek blogspot zmniejszył rozdzielczość filmików do takiej jak poprzednio.

Czyli "cały pogrzeb na nic" - jak powiedziałby Franc Fiszer.

czwartek, 22 września 2011

Poznański Lament Project w klubie UrsynOFF

Portugalska piosena o melisie. Śpiewa spotkana po latach koleż. Monika spod Skierniewic.

Były też piosenki fińskie, polskie i - skoro Monika - to oczywiście także bretońskie:

Mnie oczywiście najbardziej podobały się te tureckie, na przykład ta kołysanka (śpij syneczku, będziesz mieszkał w pałacu, śpij córeczko, będziesz mieszkała w willi)

Więcej ich muzyki tutaj.

środa, 21 września 2011

Pulchrae cicatrices bello susceptae

W średniowieczu i w czasach kultury sarmackiej blizny na twarzach rycerzy były powszechnie akceptowanym przejawem piękna, bo świadczyły o ich męstwie.

Kiedy dawno temu mieszkałem w Śródmieściu, widok blizn na murach miasta był dla mnie i dla wszystkich innych rzeczą normalną. Potem przeprowadziłem się na prawy brzeg, gdzie ich również nie brakuje i przeoczyłem ten okres, gdy większość blizn na lewym brzegu znikała w wyniku remontów, przebudów itp. Zorientowałem się, że tak się stało dopiero, gdy co młodsi przybysze z lewego brzegu zadawali mi w czasie zwiedzania pytania w rodzaju: "czy te ślady to NAPRAWDĘ od kul?".

Na Pradze blizn takich jest ciągle dużo i należy je zachować choćby na pewnych dobrze widocznych częściach budynków - jako świadectwo dla jednych, pamiątkę dla drugich, a przestrogę dla innych.

Za absolutny skandal uważam niedawne zniszczenie śladów po kulach na kościele św. Wojciecha na Woli i to w czasie remontu zaakceptowanego przez proboszcza, polskiego (sic!) księdza. Argumenty o tym, że istnienie śladów zagraża kościołowi to kompletna bzdura, trzeba nie mieć za grosz szacunku do inteligencji odbiorców, by takie idiotyzmy ludziom wciskać. Blizny na budynku kamionkowskiej fabryki Wedla również znikneły w czasie niedawnego remontu, choć zapewniano wszystkich, że część z nich zostanie zachowana na pamiątkę. Można się nie zgadzać z oceną Powstania, ale ślady przeszłości należy uszanować. Ludzie, którzy nie szanują przeszłości ani jej zabytków powinni być skazywani na osiedlenie bez prawa wyjazdu w jakimś np. amerykańskim miasteczku-blokowisku z budynkami nie starszymi niż 5 lat. Ich obecność w społeczeństwach mających zabytki, historię i tradycję jest zbędna, społecznie szkodliwa oraz destrukcyjna dla cywilizacji. Ani my im nie jesteśmy potrzebni z całym naszym bagażem cywilizacji materialnej i duchowej, ani oni nam.

Naród, który nie szanuje swej przeszłości, nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości.

Naród, który traci pamięć, przestaje być narodem – staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium.

Na zdjęciu pochodzący z lat trzydziestych budynek dzielnicowej centrali telefonicznej, czyli praskiej PASTy, wczesnym wieczorem 1 sierpnia 1944 roku zdobyty drugim szturmem przez Powstańców. Zdobyła go część plutonu 1664, złożona z 11 żołnierzy i sanitariuszki, a całe ich uzbrojenie to były granaty - mniej niż dwa na osobę; w czasie pierwszego, nieudanego szturmu zginał dowódca pododdziału, kpr. NN ps. Karp.

Z powodu spodziewanego w następnym dniu ataku przeważających sił wroga i braku łączności z dowództwem budynek został opuszczony przez Powstańców nocą z 1 na 2 sierpnia. Na ścianach widać ślady niemieckiego ostrzału z wieczora 1 sierpnia.

(Adres: ul. Brzeska 24, róg Ząbkowskiej, ale w czasie Powstania budynek miał adres Ząbkowska 15 róg Słonimskiej).

wtorek, 20 września 2011

Stoisko z warzywami i psem


Ulica Targowa. W tym miejscu handluje się bez przerwy od XII wieku, gdy była tu miejscowość Targowe Wielkie. Sprzedawca (który skrył się za biletomatem) oferuje warzywa - prawdopodobnie ze swojego ogródka. Pies nie ma nawet obroży i bardzo się nudzi, próbuje iść za każdym kupującym, ale właściciel stoiska ciągnie go za szyję z powrotem i nakazuje leżeć.

Tytuł wyszedł mi prawie jak u niderlandzkich mistrzów martwej natury, ale to prawie czyni oczywiście ogromną różnicę ;-) a pies jest jak najbardziej żywy. :-)

Bizarre spelling at the bazaar ;-)


Przy wejściu na Różyca. Każdy orze jak może. :-)
Nawet jeśli to orka w sadzie między jabłoniami odmiany Paula Red. ;-)

sobota, 17 września 2011

Michał Anioł nad głową



To nie mural, tylko sufital - a na Bródnie jest też ziemial :-)
Collage Yoli Kudeli, francuskiej artystki polskiego pochodzenia. Niewiele osób go zauważa, bo jest on umieszczobny nad wyjściem z przejścia podziemnego pod ul. Targową, przed Centrum Handlowym Wileńska, a tam idąc po schodach, patrzy się raczej pod nogi, niż do góry.
Więcej o tym przedsięwzięciu tutaj.
Collage nawiązuje do fragmentu fresku Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej (okazało się, że nie wszyscy ten fakt zauważają i tylko dlatego odważyłem się to tu wyjaśnić; proszę o wyrozumiałość tych, dla których znajomość najważniejszych dzieł malarstwa światowego jest oczywistością).

Koszulki damskie na Targowej


Moja koleżanka-psycholog z Torunia twierdzi, że mawia do facetów patrzących w czasie rozmowy z nią nie tam, gdzie ona by sobie życzyła: "Rozmawiaj z moimi oczami, nie z moim biustem" ;-)


piątek, 16 września 2011

Ulęgałek nazbierałek


Leżały przy drodze, a są dobrze ulężone i przepyszne!
P.S. kilka godzin później: najadł się gruszek, boli go brzuszek.
Ale tylko minimalnie ;-)

Dipservice - firmowe taczki służbowe

Do wywożenia dyrektorów?

Eklektyzm ;-)

Murowany dom mieszlalny pewnie z połowy XX wieku. Dach eternitowy, ale na szczytach krzyż, charakterystyczny dla drewnianych chałup i willi i raczej z wieku XIX. Natomiast koło okien zdobienie nawiązujące do tego, jakie modernistyczni architekci na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych tworzyli wokół okien z szarych, cementowych cegieł - co druga warstwa była o kilka centymetrów wysunięta przed lico ściany.

To, co widać na tym zdjęciu, nie jest przypadkowe, w okolicach Serocka jest bardzo dużo budynków z tego okresu tak ozdobionymi otworami okiennymi. Ten dom stoi w Gąsiorowie.

Gdy by ktoś chciał zobaczyć, jak wyglądały orginalne zdobienia, polecam obejrzenie fabryk i kamienic na warszawskim, prawobrzeżnym Kamionku (dlatego ten wpis znalazł się również w kategorii varsaviana).

Widziałem orła cień


Zresztą sam orzeł też był cieniem.

czwartek, 15 września 2011

Alamut w klubie UrsynOFF

Reaktywacja - po prawie dwu latach niegrania wreszcie koncert Alamut (dawniej Ogrody Alamut) w ursynowskim klubie UrsynOFF przy Szolc-Rogozińskiego 1.

Choć Alamut gra etnicznie, to były jak zawsze jazzowo-improwizacyjne klimaty, a sekcja rytmiczna to rockowo nawet momentami zagrała. W pierwszym utworze było coś jakby etniczny finał "The End" z The Doors, w którymś następnym były wokalizy i dialogi wokalno-instrumentalne głosu Azji z klarnetem Kuby - zupełnie jak z Deep Purple "Made in Japan". Na koniec coś, co brzmiało mi jak piosenka Miry Kubasińskiej i Breakout, a okazało się, że to właśnie ich piosenka. Nie pamiętałem jej, domyślałem sie po stylu autora i wykonawców.

środa, 14 września 2011

Zaraz wracam


Tabliczkę tej treści ma na szyi malowniczy kloszard, do tego oryginalny kapeluszo-beret - może to dalekowchodnie nakrycie głowy, a może jakiś abażur. I wszystkie elementy stroju jak dobrane kolorystycznie! :-)
Zdjęcie zrobiłem z autobusu 169 przez szybę przy ul. św. Wincentego (po parzystej jej stronie, na południe od skrzyżowania z Borzymowską, czyli jeszcze na Targówku - jakkolwiek by patrzeć).

Jesteśmy z tamtej strony Wisły z naprzeciwka


Okno wystawowe przy Ząbkowskiej 12 w Klitce, czyli praskim atelier nowo- i retrofotograficznym.

W naszym fachu nie ma strachu



...spadniesz z dachu i po fachu.

Dekarze na dachu portierni praskiego Monopolu.

Sam dach - wbrew temu, co piszą w różnych opracowaniach - nawiązuje do francuskiego renesansu, a nie do gotyku.

wtorek, 13 września 2011

Zebra


Biurowiec o adekwatnej i wpadającej w ucho nazwie Zebra.
Jak widać, zdarzają się i całkiem przyzwoite budynki współczesne.
Projekt :Piotr Bujnowski i wiedeńskie Büro Hoffmann Architekten.
Co prawda do pobliskiego Focusa projektu Kuryłowicza temu budynkowi jest paradoksalnie daleko :-) ale "nie codziennie jest pierwszy maja"- jak mawia kol. Śmietankiewcz ;-)

Kaczka nowa, neonowa



Lokal na Polu Mokotowskim. Dawno nie byłem w tych okolicach, wielu miejsc nie poznałem.

Akademia Wiedzy o Mieście - inauguracja


Akademia Wiedzy o Mieście otwarta właśnie z wielką pompą.
Oprócz twórcy, pomysłodawcy i spiritus movens tego przedsięwzięcia, dra Marka Ostrowskiego, wśród otwierającyh są: wiceminister edukacji Mirosław Sielatycki, wiceprezdent Warszawy Włodzimierz Paszyński, prorektor SGH ds. rozwoju prof. dr hab. Marek Bryx, dziekan Wydziału Biologii UW prof. dr hab. Joanna Pijanowska.
Była też delegacja z partnerskiego Coventry (w tym burmistrz obecny i poprzedni).
Program Akademii jest tutaj, a zapisy tu.
Prominentni varsavianiści: J.Z, R.M. i K.J. wzięli mnie do swojej ławki - oczywiście jedynie po znajmości :-)
A w ogóle to dziękuję Ci Marku za zaproszenie :-)

Dzwonki dla ministrantów ;-)


Chodzi o ministrantów świątyni kulinarnej. :-)
(Bufet na Miecznikowa gmachu biologii UW).

Lustra nad wieżowcem



Nad PZU Tower grzebień z luster - odbijają światło słoneczne i pozwalają na doświetlenie patio przez szklany dach na ostatnim piętrze. Architekci: Tadeusz Spychała, Wojciech Popławski, Willibald Furst.

Krewetki u Floriana


Strażacka knajpa w historycznej remizie przy ul. Chłodnej, Odwiedzona dzięki Gosi i Bartkowi (merci beaucoup!).
A krewetki z czosnkiem i innymi przprawami, pyszne i... palące. Noblesse oblige, w końcu to budynek straży ogniowej.


Przedtem była równie pyszna zupa z ziemniaków, śmietany i łososia.


Wyświetl większą mapę

Hala Mirowska



Szczyt zachodniej Hali Mirowskiej po remoncie. Wśród autorów projektu z lat 1899-1901 powtarzają się nazwiska Bolesława Milkowskiego, Władsława Kozłowskiego, Apoloniusza Nieniewskiego, Ludwika Panczakiewicza.

Starałem się wykadrować na ile się dało okropną dobudówkę z lat sześćdziesiątych, której konserwator niestety i nie wiadomo czemu nie pozwoliła usunąć (sic!).

poniedziałek, 12 września 2011

Ukraińskie tańce powitkacowske na Kamionku

Dzięki przemiłej koleżance H. byłem na spektaklu wg. trzech sztuk Witkacego w poprzemysłowym Soho Factory przy Mińskiej 25 (dawniej PZO, WFM, Pocisk, a najdawniej Jutowa Manufaktura). Spektakl to koprodukcja Studia Teatralnego Koło i teatru Arabeski z Charkowa. (Całość to były dwa wieczory po trzy sztuki, ale ja widziałem tylko jeden.)

Po spektaklu aktorzy zatańczyli coś, co Igor Gorzkowski (inicjator całości i reżyser 1/3 spektaklu) określił baaaardzo nieprecyzyjnie jako "polsko-ukraiński czardasz".
Dwie pozostałe części wyreżyserowały Aneta Groszyńska i kol. Agata Dyczko.
Więcej o spektaklu tutaj.

Chińszczyzna pod mostem

Cielęcina z grzybkami mun. Nawet niezła.
Chińska jadalenka Bong Sen zainstalowała się na Powiślu w pasażu pod arkadami wiaduktu, wiodącego do Mostu Poniatowskiego, przy al. Trzeciego Maja, róg Solca, narożnik północno-wschodni, tzn. blisko domu, gdzie mieszkała pani genenerał Wittek.
Wystrój jadalenki marnawy, a czystość stolików jakoś tak mocno stołówkowa ;-) ale jedzenie owszem. Ruch też spory.


Wyświetl większą mapę

piątek, 9 września 2011

Kogut stacjonarny


Nie na dachu samochodu zamontowany, a na skrzynce, zaparkowanej na stałe na trawniku przy ul. Głębockiej 15.

czwartek, 8 września 2011

Rakija prosto z Serbii


Przy Stalowej popijamy nią przepyszną zupę z soczewicy. Gratulacje dla Pani Gospodyni za przyrządzenie zupy, przywiezienie nalewki na rakiji oraz za kobiecą intuicję, tj. za telefon w najlepszym możliwym momencie. :-)

wtorek, 6 września 2011

"W poniedziałek na obiad tośmy jedli placki..."


Co prawda jest wtorek, ale cytat ze słynnego monologu Krzysztofa Litwina z Piwnicy pod Barnami zawsze mi się przy plackach przypomina.
A dziś na Rakowcu świetne imieninowe placki ziemniaczane z kwaśną śmietaną, do tego dwa rodzaje domowych, pysznych nalewek roboty Pani Gospodyni i Solenizantki zarazem.

poniedziałek, 5 września 2011

Tatar przy Ząbkowskiej

Na Wschodnim prosto z pociągu, już na peronie trafiłem w ramiona znajomych, zapraszających mnie pogaduchy i na jadło. Wybrałem bardzo dobrego tatara w kawiarni "Mucha nie siada" przy Ząbkowskiej 38 (nic wspólnego z byłym radnym Lukaszem M).
W końcu miejsce zobowiązuje, a obok pod 36 mieszkał Wicuś Marynarz i w jego knajpie "Schron u Marynarza" (Brzeska 29/31) podawano wyśmienitego tatara, sugerując jednak żartem konsumentom, że tatar ma coś wspólnego z koniną, choć jest wołowy ;-)

(Notabene kupuję często koninę w mięsnym przy Ząbkowskiej 12, dostawy w środy, polecam zwłaszcza koński pasztet z kminkiem).



Wyświetl większą mapę

Smolna Dolna


Tyle z niej zostało... :-(

niedziela, 4 września 2011

Tramwaj w bramie przy Brzeskiej

Grupa Teatralna Warszawiaki w bramie przy Brzeskiej śpiewa piosenkę o tym, co czasami dzieje się w warszawskich tramajach. :-)

Tańce czeczeńskie

Tańczą czeczeńskie dzieci mieszkających w Polsce uchodźców.

A wodzirejem na czeczeńskim stoisku jest Rosjanka :-)

Kapeli Praskiej tu nie mogło zabraknąć

KULmixTURA 2011 - główna scena na ul. Brzeskiej.

Czeczeński tort


Bardzo smaczny. Stoisko czeczeńskie na Brzeskiej na KULmixTURZE.

Koszerni kozacy

Klezmerski (choć nie tylko) zespól Opa z Sankt Petersburga gra na żydowskim podwórku przy Brzeskiej w ramach festiwalu KULmixTURA 2011.

Ząbkowska świętuje na Brzeskiej


W końcu to saąsiadka, więc czemuż by u niej nie zrobić imprezy, skoro u siebie ma remont? ;-)
Tylko czemu impreza ma taką durną i na siłę nazwe 'KULmixTURA'?

sobota, 3 września 2011

Klerykał chyba absolutny...


...musiał machnąć ten napis na Aleksandrowskiej ;-) między katedrą rzymskokatolicką a prawosławną, w pobliżu miejsca, gdzie stała synagoga.

Taki rząd!


Taki rząd chcemy mieć po wyborach ;-)

Pociąg na opak

Jak świat światem, na ogół lokomotywa ciągnęła wagony. A tu proszę, co się porobiło.... Teraz tendencja jest taka, że wagony ciągną lokomotywę.

(A naprawdę to nowe pociągi push-pull Kolei Mazowieckich z wyprodukowanymi we Włoszech lokomotywami Traxx 3 kanadyjskiej firmy Bombardier i piętrowymi, klimatyzowanymi wagonami tegoż Bombardiera; w tle słychać muzyczną próbę Grupy Teatralnej Warszawiaki.)

Abakanowicz na Pradze ;-)


Warszawa, ul. Jagiellońska róg Cyryla i Metodego.

Chronione przed możliwymi uszkodzeniami drzewa wyglądają jak rzeźby Magdaleny Abakanowicz.

piątek, 2 września 2011

Café Melonik przy Okrzei


A gdy ci się głowa od melonika spoci, możesz sobie ją od razu tu na miejscu umyć przy dźwiękach stojącego obok pianina.

czwartek, 1 września 2011

Eskapizm

Prażan portret własny


1 września rano, zaraz rozpoczęcie roku szkolnego.
Ulicą Ząbkowską rodzice odprowadzają córeczkę. Są wyraźnie miejscowi, wyszli z pobliskiej kamienicy. Córeczka apelowo ubrana, pewnie pierwszy raz w życiu idzie do szkoły. Jej rodzice około trzydziestki, ze stroju lower-lower middle class ;-) a ze sposobu mówienia wykształcenie raczej lekko-półśrednie ;-) Mamusia takimi słowy strofuje córeczkę:
"Guziki masz mieć wszystkie zapięte, żebyś elegancko wyglądała, a nie jak... [sekunda zastanowienia na znalezienie odpowiedniego epitetu] jak jakiś PRAŻAN!"
ROTFL!!!

Babciny twaróg



Z uroków i zalet Pragi: po Ząbkowskiej krąży od drzwi do drzwi sympatyczna babcia, oferująca do nabycia nieco produktów spożywczych, np. grzyby, ale także domowy twaróg. Mniam! Przegryzamy teraz ten wiejski twaróg w biurze na lunch ;-)

Ciekawe, czy istnieje gdzieś jeszcze w Warszawie instytucja tzw. baby z cielęciną czy z domowym masłem. Jeśli tak, to oczywiście spodziewałbym się jej na Pradze właśnie.

Niestety, od 3-4 lat nie widuję domokrążnego miotlarza, który w gumofilcach i watowanej kufajce chodził po domach na Zaciszu i Bródnie, sprzedając własnej produkcji miotły, które w wielkim, związanym rzemieniem pęku nosił na plecach. (Nie pamiętam, czy były brzozowe, wierzbowe czy może z żarnowca). Była to postać niemalże z obrazów Bruegla czy Boscha.

JuTub


YouTube!
Ząbkowska róg Markowskiej, od podwórka.
Kto by pomyślał, że to się tu mieści ;-)