W średniowieczu i w czasach kultury sarmackiej blizny na twarzach rycerzy były powszechnie akceptowanym przejawem piękna, bo świadczyły o ich męstwie.
Kiedy dawno temu mieszkałem w Śródmieściu, widok blizn na murach miasta był dla mnie i dla wszystkich innych rzeczą normalną. Potem przeprowadziłem się na prawy brzeg, gdzie ich również nie brakuje i przeoczyłem ten okres, gdy większość blizn na lewym brzegu znikała w wyniku remontów, przebudów itp. Zorientowałem się, że tak się stało dopiero, gdy co młodsi przybysze z lewego brzegu zadawali mi w czasie zwiedzania pytania w rodzaju: "czy te ślady to NAPRAWDĘ od kul?".
Na Pradze blizn takich jest ciągle dużo i należy je zachować choćby na pewnych dobrze widocznych częściach budynków - jako świadectwo dla jednych, pamiątkę dla drugich, a przestrogę dla innych.
Za absolutny skandal uważam niedawne zniszczenie śladów po kulach na kościele św. Wojciecha na Woli i to w czasie remontu zaakceptowanego przez proboszcza, polskiego (sic!) księdza. Argumenty o tym, że istnienie śladów zagraża kościołowi to kompletna bzdura, trzeba nie mieć za grosz szacunku do inteligencji odbiorców, by takie idiotyzmy ludziom wciskać. Blizny na budynku kamionkowskiej fabryki Wedla również znikneły w czasie niedawnego remontu, choć zapewniano wszystkich, że część z nich zostanie zachowana na pamiątkę. Można się nie zgadzać z oceną Powstania, ale ślady przeszłości należy uszanować. Ludzie, którzy nie szanują przeszłości ani jej zabytków powinni być skazywani na osiedlenie bez prawa wyjazdu w jakimś np. amerykańskim miasteczku-blokowisku z budynkami nie starszymi niż 5 lat. Ich obecność w społeczeństwach mających zabytki, historię i tradycję jest zbędna, społecznie szkodliwa oraz destrukcyjna dla cywilizacji. Ani my im nie jesteśmy potrzebni z całym naszym bagażem cywilizacji materialnej i duchowej, ani oni nam.
Na zdjęciu pochodzący z lat trzydziestych budynek dzielnicowej centrali telefonicznej, czyli praskiej PASTy, wczesnym wieczorem 1 sierpnia 1944 roku zdobyty drugim szturmem przez Powstańców. Zdobyła go część plutonu 1664, złożona z 11 żołnierzy i sanitariuszki, a całe ich uzbrojenie to były granaty - mniej niż dwa na osobę; w czasie pierwszego, nieudanego szturmu zginał dowódca pododdziału, kpr. NN ps. Karp.
Z powodu spodziewanego w następnym dniu ataku przeważających sił wroga i braku łączności z dowództwem budynek został opuszczony przez Powstańców nocą z 1 na 2 sierpnia. Na ścianach widać ślady niemieckiego ostrzału z wieczora 1 sierpnia.
(Adres: ul. Brzeska 24, róg Ząbkowskiej, ale w czasie Powstania budynek miał adres Ząbkowska 15 róg Słonimskiej).
Bardzo ciekawy i pożyteczny wpis. Te ślady to jest coś tak pięknego, co można zachować dla tych, którzy już nie będą mieli szansy pośrod żywych prawdziwego powstańca.
OdpowiedzUsuńA tak a propos bolesne jest też to oklejanie styropianem niektórych budynków w taki sposób, że tracą one charakterystyczne detale. Boli tak bardzo, że Ci ktorzy o tym decydują nie widzą potrzeby dbałości o to.
Odnośnie do wpisu: Lubię to!
Pisałam, pisałam i nie wiem, czy poszło w końcu. W każdym bądź razie, podziełam opinię i emocje. Te ślady to są ślady historii, o które trzeba dbać wszystkim siłami. Dla mnie osobiście one są ważne, lubię na nie patrzeć, wtedy się czuje, że to było w rzeczywistości, że ci ludzie się bali, że to było piekło.
OdpowiedzUsuńBoli też to oklejanie styropianem budynków w taki sposób, że zanikają w tym styropianie ich detale architektoniczne. Takie uładnianie świata, od którego się aż robi niedobrze.
Oczywiście co do wpisu: Lubię to!
Masz chłopie rację, styropianowa panierka to straszne paskukdztwo, szczególnie dla budynków modernistycznych, gdzie minimalne zachwianie proporcji zmienia piękną bryłę w paskudztwo. W funkcjonalistycznych bryłach ważna była zasada, aby ściana i szyby tworzyły jedną płaszczyznę. Warstwa styropiany powoduje, że okna chowają się w głębokich oczodołach. Innym stylom też styropian nie służy mimoo dobrych czasem chęci projektatnów i wykonawców panierki, vide postawiony w stylistyce tzw. baroku magistrackiego budynek szkół powszechnych przy Bartniczej.
OdpowiedzUsuńNie tylko "chłopy" mogą mieć rację.
OdpowiedzUsuńNie tylko, ale jak kto Anonimowy, to musi chłop :-)
OdpowiedzUsuńCo innego, gdyby to była Anonimowa [albo gdyby to było Anonimowe] ;-)
A co na to poradzić, że to jest taki męski świat i nie ma profilu Anonimowa ;)
OdpowiedzUsuńTaka jest gramatyka po prostu, a nauka z tego taka, że trzeba się jakkolwiek podpisywać, choćby trzema krzyżykami albo jeszcze lepiej w jakiś inny, pozwalający na odróżnienie od innych wpisywaczy sposób - bez tego nie sposób prowadzic dyskusji, bo będzie jak z Kaliną Jędrusik i strażakiem w kulisach Kabaretu Starszych Panów.
OdpowiedzUsuńNie znalazłam na youtube tego z Kaliną Jędrusik... Ale gdyby się Zdalny przeniósł na facebooka, to by wiedział, czy chłop, czy niewiasta mu się wpisuje, a tak to Anonimowy/a ;)
OdpowiedzUsuńTego nie ma na YouTube, bo to anegdotka z kulis Kabaretu i o ile dobrze pramiętam przebieg akcji i dramatis personae, to było to z grubsza tak: podczas realizacji Kabaretu Starszych Panów Kalina Jędrusik paliła w studio telewizyjnym za kulisami i dyżurny strażak zwrócił jej uwagę. Ona odeszła, ale po chwili wróciła i opieprzyła strasznie strażaka, tyle że nie zauważyła, że to był inny strażak, a nie ten, który jej zwrócił uwagę. Strażak poszedł ze skargą na aktorkę do kogoś chyba z realizatorów programu, a ten przyszedł i opieprzył za ruganie strażaka... Barbarę Krafftównę, która akurat tam się pojawiła. Słowem qui pro quo.
OdpowiedzUsuńWiasta, niewiasta - na fuj-zbuka niedługo przyjdzie czas, ale na pewno nie będe tam obecny jako osoba, co najwyżej jako firma czyli działalność. Na razie prosiłbym o podanie ksywki, aby było łatwiej.
OdpowiedzUsuń