poniedziałek, 31 stycznia 2011

O cmentarzu cholerycznym na Pradze


O najmniej odwiedzanym zabytku Pragi, o niedawnym odnowieniu go wyłącznie za pieniądze prywatnych sponsorów i o potrzebie bieżącej opieki nad nim opowiada Główny Inżynier z Przedsiębiorstwa Napraw Infrastruktury, pan Waldemar Matejak.
Opiekun cmentarza pilnie poszukiwany!
Prosimy o zgłaszanie się w komentarzach.
Serio!
Od wykładowcy otrzymaliśmy dwie nieosiągalne na rynku książki o rewaloryzacji cmentarza. Jeśli ktoś z obecnych na wykładzie chciałby je sobie pożyczyć na tydzień lub krócej, proszę o zgłaszanie się w komentarzach.

niedziela, 30 stycznia 2011

Paraboloida hiperboliczna



Po dworcu Warszawa-Ochota kolejny taki matematyczny dach w Warszawie, tylko na oko o jakies 30 lat późniejszy. Hiperpłaszczyzna go tworząca z geometrycznego punktu widzenia z grubsza rzecz biorąc powstaje przez przesuwanie jednej paraboli po drugiej. Tu jest to dokładniej wytłumaczone.
W tym budynku mieści się szkoła tańca i klub o nazwie Milonga (zdaje się, że nazwa jest od nazwiska współwłaściciela).
Formalnie to adres Długa 44/50, ale ten budyneczek jest na tyłach działki, od strony Ogrodu Krasińskich, koło wieżowca Instytutu Elektroniki Przemysłowej. Gdy się wyświetli umieszczone poniżej zdjęcie satelitarne (klikając "Sat" w prawym, górnym rogu mapki), a potem odpowiednio powiększy mapę plusikiem, można zauważyć na granicy parku taki zielony dach, częściowo skryty w cieniu, na wschód od wieżowca, a na północ od czerwonej kropelki, wskazującej całą posesję pod tym numerem. To właśnie tam.
(Warto też wyłączyć zasłaniający mapkę dymek, klikając w krzyżyk.)



Wyświetl większą mapę

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Wirtualne Muzeum Bialołęki


Zwiedzanie bez wstawania z krzesła. Bardzo interesująco o przeszłości Białołęki opowiada kustosz, p. Bartłomiej Włodkowski. Jedyna okazja zwiedzić to muzeum z przewodnikiem! Wizyta jest przedpremierowa, a muzeum zostanie oficjalnie otwarte 14 lutego i wtedy podam jego adres. Kto nie przyszedł, niech żałuje.

Ozór z chrzanem


Ozór super, sos chrzanowy też.
W słynnym 'Lotosie', róg Belwederskiej i Chełmskiej.

Pałac księcia Konstantego


Na Sielcach tuż obok parku, w okolicach gdzie kiedyś mieszkałem i pracowałem.

wtorek, 18 stycznia 2011

Lepsza wody szklanka, niźli warszawianka ;-)

Tak mawiano w XIX wieku - mieszkanki Warszawy, rozpuszczone wielkomiejskimi atrakcjami, kawalerom z prowincji wydawały się stanowczo zbyt wymagające.

Istniała też przestroga dla pań i panienek, udających się do Warszawy na poszukiwanie szczęścia: „do Warszawy wjedziesz Piękną i Hożą, a wyjedziesz Niecałą i Wspólną”.

To jednak nieco przerobiona i skrócona wersja dziewiętnastowiecznego konceptu:

Piękna, Krucza Leopoldyna (*) Wolska dostała się raz przez hrabiego Berga (**) na Bagno życia. Czyniąc ten Przeskok, znalazła się na Śliskiej, skąd puszczała Żurawia i była Wspólną. Wszyscy mówili, że jest Dobra, Miła i Ciepła, ale że nie była już Czystą, przez Bagatelę dostała się na Książęcą, skąd przez Boleść, Drewnianą wywieziono ją na Bródno.

(*) ul. Leopoldyny, obecnie ul. Emilii Plater.
(**) ul. hrabiego Berga, obecnie ul. Romualda Traugutta
(***) przy ul. Śliskiej był żydowski szpital dziecięcy, prawdopodobnie przyjmowano tam i podrzutki.
(****) przy Książęcej był szpital św. Łazarza, leczący głównie choroby weneryczne. (od Jerozolimskich patrząc, był na skarpie, na tyłach Muzeum Narodowego, tam gdzie teraz jest park)

Ten kawałek ukazał się w satyrycznej prasie warszawskiej pod koniec XIX wieku. Cytuję za wspaniałymi „Wspomnieniami o Warszawie” Ignacego Balińskiego. Żart jest nieco niekonsekwentny, bo oprócz nazw ulic podaje też nazwę okolicznej wsi - Bródno nie należało wtedy jeszcze do miasta.

No i jest nieco drastyczna wersja współczesna, dlaczego dziewczyn z Warszawy się nie lubi?
Bo co prawda z jednej strony mają Wolę i Ochotę, ale z drugiej Bródno i Włochy.

A jaka jest nagorsza linia komunikacyjna w Warszawie?
Autobus 127 - na jednym końcu linii ma Bródno, a na drugim Włochy. ;-)

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Warszawskie firmy ewangelickie


Na POSUL wykład Tadeusza W. Świątka, a na nim mnóstwo niesłychanych historii.
Na koniec był konkurs z nagrodami. Do wygrania byly nowowydane egzemplarze książki autorstwa panów: Świątka i Chwiszczuka "Warszawski ruch społecznikowski".

niedziela, 16 stycznia 2011

Wuzetka przy trasie W-Z, róg Bielańskiej


Bar kawowy "Przy Grubej Kaśce" z niezłym klimacikiem.
Nad wejściem historyczny już neon, a na łyżeczce widać na napis "WSS Społem". Szkoda, że filiżanek z takimi napisami już nie ma.
Niestety, niewiele już takich miejsc zostało. Bajka przy Nowym Świecie po odtworzeniu nie jest już tym, czym była, choć panie się bardzo starają. Pobliska Amatorska, wspominana przez bohaterów Konwickiego chyba jednak mniej od Bajki się zmieniła (choć także zmieniła się bardzo). Poziomka przy Miodowej i Ochotka na Grójeckiej koło Słupeckiej zamknięte (może jednak Ochotka nie na stałe?). Jeszcze Karino przy Nowowiejskiej się dzielnie trzyma. Nie wiem zupełnie, jak tam Jaś i Małgosia przy rogu Anielewicza.

piątek, 14 stycznia 2011

Mniemanologia stosowana


Na praskim portalu informacynym Przystanek Praga
zapowiedź najbliżego spotkania
Praskiego Otwartego Samozwańczego Uniwersytetu Latającego
czyli POSUL znalazła się w dziale "Na uczelniach" ROTFL!!!
"A jednak to prawda! - jęknął Yossarian" :-))))
(W każdym razie w przybliżeniu jakoś tak to szło.)

poniedziałek, 10 stycznia 2011

O ludziach warszawskiego zoo na Pradze


Niezmiernie interesujący wykład o historii warszawskiego zoo. Opowiada pani Ewa Zbonikowska, wicedyrektor naszego ogrodu zoologicznego. O tym, że założenie ogrodu zoologicznego zagraża zdrowiu założyciela, o wywiezionej w czasie okupacji do Niemiec na germanizację młodej słonicy Tuzince, o Żydach ukrywanych przed Niemcami w willi dyrektora Żabińskiego, o tajemniczej podziemnej sali widowiskowej, o chłopcu który mając sześć lat, postanowił zostać dyrektorem zoo i dopiął swego oraz mnóstwo innych, ciekawych historii, także o zwierzętach (np. jakich programów telewizyjnych nie lubią małpy i czego się przestraszył słoń, który się przedostał przed ogrodzenie).

Na koniec było mnóstwo pytań, a wykład z razem z nimi trwał ponad dwie godziny; ponadto dwudziestominutowy film, czyli razem ponad dwie i pół godziny.
Słuchacze przyjęli opowiadania badzo gorąco, skutkiem czego obecni dostali zaproszenie od odwiedzenia zoo i willi prof. Żabińskiego.
Dziękujem bardzo, stawiem się wszystkie w stosownem momencie!

W oczekiwaniu na tę wizytę proponuję wirtualne zwiedzanie zoo i dziękuję kol. Mieczysławowi J. za inicjatywę i przypomnienie o tym linku.


Przy okazji - padł rekord frekwencyjny, przyszło kilkadziesiąt osób, o kilka więcej, niż na zeszłoroczne spotkanie z Karaimami.

No i na wykładzie był przedstawiciel fauny, czyli pies. Siedział pod ścianą, po prawej od lampy, a na górnym zdjęciu dopatrzeć się można tylko jego jasnej łapy (koło nogi kol. Krzysztofa). Zresztą nie pierwszy raz psy na wykładach goszczą. Pies - jak to zwykle pierwszoławkowicze - z zainteresowaniem słuchał wszystkiego i nawet próbował zadać jakieś pytanie, ale nie mógł się przebić przez innych pytajacych. ;-)

niedziela, 9 stycznia 2011

Muzyka dawna w niedawnej scenerii


Zespół Ars Cantus z Wrocławia wykonuje późnośredniowieczne utwory Piotra Wilhelmiego z Grudziądza z pierwszej połowy XIV wieku. Tylko tak bardzo nowoczesne otoczenie zupełnie nie pasuje do tak dawnej muzyki. ;-)
Jest to sala balowa pałacu Tyszkiewiczów-Potockich z końca XVIII wieku proj. Jana Chrystiana Kamsetzera. To przy Krakowskim Przedmieściu (obok kościoła Wizytek).

czwartek, 6 stycznia 2011

Orszak Kaczora, Melchiora i Baltazara ;-)

czyli uroczystość Epifanii (tzw. Trzech Króli) w Warszawie:


Możemy zaczynać, bo południe i "już żyrandol nad Warszawą jest" ;-)
Na zdjęciu król Zygmunt, a z tyłu potomek Delfina i Gazeli, Eurocopter (d. Aerospatiale jeszcze d. Sud Aviation)



Królu Zygmuncie, powiedz nam czyś,
widział tu dawno tłum taki jak dziś?
A konkretnie czyś od lat sześćdziesiątych z okazji tego święta widział tu tylu ludzi naraz?

Na początek rzymskokatolicki abp Kazimierz Nycz odmówił z wiernymi Anioł Pański.
Milej byłoby jednak, gdyby wspominając ostatnie dzieje dzisiejszego święta nie mówił o "wracaniu z powrotem", a przede wszytkim wymawiał "trzeci", a nie "czeci".
W końcu jest arcybiskupem metropolitą warszawskim, a nie krakowskim czy poznańskim. Noblesse oblige.


Betlejemska gwiazda ruszyła, właśnie "mija" budowę Stadionu Narodowego.


Zacheusz nowy. Latarnia zamiasat figowca (sykomory).
Ciekawe, kogo dziś wieczorem będzie gościł ;-)


Diabeł korporacyjny przed Pocztą Saską (dziś Prokuratura Apelacyjna).
Kusi bardzo po krawaciarsku, ze znajomością psychologii i NLP. :-)


A tu pomniejsze diabły i nieco staromodniejsze.
Jak widać - recykling to narzędzie szatana.
W górze klucz aniołów zakamuflowanych w ptaki.


Rycerze w białych płaszczach przed Bristolem.
Szkoda że nie są to nasi, tj. krzyżowcy.


Herod naprzeciw Hotelu Europejskiego.
(To taki ówczesny pierwszy sekretarz PZPR, posłuszne narzędzie rzymskiej tyranii.
Przy okazji specjalista od hedonizmu i luksusu, wynalazca łaźni, w których nie kapie z sufitu.)


Król Baltazar z Sudanu.
Miał być na wielbłądzie (jak rycerz Dreptak), ale coś chyba nie wyszło.


A pod Wizytkami - siwy dym! A także dym różowy, huki, piski i latające w powietrzu pierze.
Jak to w czasie domowej awantury. ;-)


Anielice (piętro dolne) i dziewice (pięrto górne) wskazują nam drogę do Betelejem.
Jak widać po powiększeniu zdjecia, warszawski Miejski System Informacji jest we wskazywaniu drogi niezastąpiony.
W rolach anielic i dziewic harcercki z ZHR.


W słońcu przez chmury dwie wieże z dwu bardzo odległych od siebie epok.
Odbudowana po wojnie latarnia kościoła ewangelicko-augsburskiego jeszcze z czasów I Rzeczpospolitej, pekin z czasów najgorszego stalinizmu.



Na pl. Piłsudskiego koszar. Pardon, kosar.


Święta rodzina. W tej roli autentyczna rodzina z najprawdziwszym, dwumiesięcznym dzieckiem.
W tle pasterze z Beskidów.
Ekstrapolując, sądzę że za rok św. Józef będzie miał dredy. :-)


Fletu z lubością słucha osioł.
A i górale nie puszczają tych dźwięków mimo uszu.


Na tle architektury Normana Fostera - azjatycki baktrian. Jedni go głaszczą, inni się boją.
Zwłaszcza boi się go dziewczynka z plakatu Teatru Narodowego w tle.
(Wiktoria Gorodeckaja w Kazimierzu i Karolinie Odona von Horvatha).


Orszak azjatycki. Jak widać, tylko kapelusze mają nieco większe pozory autentyczności.
Jakbyśmy nie mieli w Warszawie wystarczająco dużo prawdziwych Wietnamczyków, którzy w tym orszaku mogliby wystąpić.


Góralki, górale i Trzej Królowie.




Zagubione szukają zagubionych.



Ten to ma instrument. ;-)
Ciekawe, kto z obecnych na placu wiedział, czy to trombita, ligawka czy bazuna ;-)



Dawne sposoby podróżowania plus współczesne sposoby komunikowania.

P.S. A po zakończeniu uroczystości na rozgrzewkę kieliszeczek i śledzik w doskonalym oleju lnianym, oczywiście w Zakąskach-Przekąskach. Miło, a szczególnie gdy stawiają.
No i jeszcze nigdy nie widziałem w tym lokalu aż tylu normalsów naraz! :-)