poniedziałek, 27 lutego 2012

Lot nad zdobytym miastem - wersja praska


Słynny film, pokazywany w Domu Spotkań z Historią, u nas zobaczyliśmy w poszerzonej mocno wersji. Obejrzeliśmy ujęcia, które nie weszły do sprzedanego Telewizji Polskiej metrażu, np. przelot nad Kamionkiem (własnie to, co widać na filmiku poniżej, zrobionym komórką z pierwszego rzędu foteli) oraz przelot wzdłuż ul. Targowej z pokazaniem terenu Portu Praskiego.
Poza tym w odróżnieniu od projekcji w DSH można było prosić o stopklatki i podejmowano dyskujse w trakcie.
Opowiadali autorzy rekonstrukcji i opracowania filmu:
dr. Krzysztof Jaszczyński i Ryszard Mączewski z portalu Warszawa1939.PL oraz Andrzej Kałuszko, który przy okazji pokazał także inny, nakręcony współcześnie z powietrza film, który reklamował Polskę na Expo w Saragossie: umieszczona w helikopterze kamera zaglądała może nie tyle "do okien tramwajom", co w okna co wyżzych biurowców :-)

poniedziałek, 20 lutego 2012

Manewry miłosne w Warszawie

Dziś wykład powalentynkowy pt. Manerwry milosne, czyli
słynne romanse Warszawy.
Wykłada znana przewodniczka warszawska Hanna Dzielińska (z mikrofonem, w czerwonym swetrze).
Temat wydawał się znany, ale naszej wykładowczyni udało się ominąć łatwe i znane tematy typu Jan III Sobieski i Marysieńka. Za to dowiedzieiśmy się o sprawach mniej znanych (np. Zofii Stryjeńskiej - jej zdjęcie widoczne na ekranie) lub takich, o których mówiło się półgębkiem i raczej nie publicznie (romanse Jerzego Waldorffa czy Karola Szymanowskiego).

Wśród słuchaczy wiele nowych twarzy.

wtorek, 14 lutego 2012

Turystyka łyżwiarska

Parę dni temu wybrałem się na łyżwiarski rajd turystyczny po kilku jeziorach.
Łyżwy na jeziorze to nieskrępowana wędrówka wolnego człowieka dokąd chce, przez cały świat.
Jeżdżenie na łyżwach po lodowisku to jak spacerniak w więzieniu.


Na lodowisku nudzi mi się po pół godzinie. Na jeziorze mogę jeździć godzinami i tylko głód mnie może powstrzymać, bo nie temperatura, zmęczenie czy zapadająca ciemność.
(O tyle śmieszne, że z pływaniem jest odwrotnie, w jeziorze mi się momentalnie nudzi, a na basenie mogę pływać baaaaaardzo długo i ścigać się sam z sobą, zaliczając kolejne długości).

Trzciny pod słońce - to zdjęcie warto powiększyć.

Pęknięcia w lodzie są jak abstrakcyjna grafika komputerowa.
Kiedyś sfotografuję to trójwymiarowo.


Czasami człowiek zapuści się tam, gdzie jeszcze bywają strzechy z prawdziwej słomy:

Pęknięcia lodu są jak drogi na mapie albo jak rany na skórze, jedne zabliźnone śniegiem, inne dość świeże.

Ciekawostka: ta szeroka szrama ma na ciemnym pasie o dziwo nie jedną jak zwykle, ale dwie równoległe jasne kreski wzdłuż.

Niektóre szramy są zadziwiająco szerokie:

Jeden z napotkanych ludzi wspominał, że kilka dni wcześniej jeździł nawet po lodzie samochodem.
A lód gruby - 40 centymetrów, corpus delicti ;-) na filmiku:


Mimo temperatur, sięgających nocami nawet minus 25 stopni, rzeczka wypływająca z jeziora nie zamarzła.

Ziele na kraterze - drzewo wyrosło na pniu wbitym w dno jeziora.
A przecież ten pozostały z pomostu pal przed go wbiciem w dno, czyli jakieś 30 lat temu, został nasycony wszelkimi substancjami konserwującymi czyli zabijającymi życie.
Substancje chyba już zwietrzały lub zostały wypłukane albo rozłożyły się, skoro na palu udało sie wyrosnąć i ukorzenić temu małemu drzewku.

Po trzcinowych żniwach na lodzie spalono trzcinową słomę.

Panorama jeziora, warto kliknąć i powiększyć:

Zachód słońca nad gorzelnią ;-)

Od wywrotki na pękniętym lodzie trzasnęło mi sznurowadło i to od razu w kilku miejscach naraz.
Tego dnia więc jeździć się już dłużej nie dało.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Carski garnizon Warszawy a wojna rosyjsko-turecka 1877-78



Andrzej Buczyński, socjolog i sowietolog z UW, opowiedział o zapomnianym u nas epizodzie dziewiętnastowiecznym - wojnie rosyjsko-tureckiej z lat 1877-78, a właściwie o jej echach wśród warszawskiej kolonii Rosjan.

Rzecz warta przypomnienia, bo właśnie na tej wojnie dorobił się majątku Wokulski i sporo głośnych wydarzeń z tą wojną związanych zdarzyło się w Warszawie. Jednak z powodów ideologicznych Prus wszystko to pominął w "Lalce", mimo że szczegółowo opisuje wiele głośno komentowanych publicznych wydarzeń warszawskich tego czasu. Prażanin z Bułgarii, pan Peter naświetlił nam, jak wyglądała ta sprawa ze strony bułgarskiej.

Grono słuchaczy wykładu było niewielkie, ale doborowe. Choć wykład był bardzo długi, to prawie wszyscy dotrwali do końca. Pytań i wątpliwości było mnóstwo, a także komentarzy i uzupełnień.

P.S. Była to pierwsza część wykładu, druga za kilka tygodni.

piątek, 10 lutego 2012

Drzwi do Firmy Portretowej Witkacego



Tymi drzwiami wchodziło się na schody, wiodące do słynnej Firmy Portretowej Witkacego.

Naprawdę było tu pełniące rolę ekspozytury Firmy mieszkanie jego oficjalnej żony Jadwigi Witkiewczowej, urzędniczki GUSu. Sama Firma, działała raczej na zakopiańskich Chramcówkach. I warszawski adres podawał jednak Witkacy swoim klientom.

Dom przetrwał Powstanie i powojenne wyburzenia BOSu. Co prawda na skutek powojennego przedłużenia Kruczej za Al. Jerozolimskie, aż do Brackiej, kamienica nr 23 straciła swój dom frontowy, a trzecia brama jest teraz drugą, ale ustalić miejsce gdzie była firma jest dość łatwo. Tylko podobno numeracja lokali się od wojny zmieniła, a znajdujące się tu mieszkanie, które wtedy miało numer 42, teraz ma chyba nieco inny.

czwartek, 9 lutego 2012

Prawie finisaż nad dachami


W Instytucie Awangardy (al. Solidarności 64 m. 118, ostatnie piętro) prowadzonym przez Fundację Galerii Foksal przedostatni dzień wystawy prac Jana Głuszaka Dagaramy, architekta-wizjonera, za życia uważanego za utopistę, a teraz już tylko ;-) za fantastę.
Prace to szkice architektoniczne nieco w stylu Richarda Fullera, ale i z fullerowskim rozmachem, niedalekim megalomanii.
Z powodu choroby (schizofrenii) autor nigdy nie ukończył studiów architektonicznych ani nie został zawodowym architektem. Mieszkał i działał w Tarnowie. Zaprojektowany przez niego ratusz Nowego Jorku jest tak potężny i wysoki, że inne wieżowce Manhattanu wyglądają przy nim jak domki jednorodzinne.
Ciekawie byłoby popatrzeć ze szczytu takiej budowli np. na maleńki Empire State Building czy wieżowiec RCA, widząc go u swoich stóp - tak jak kiedyś patrzyłem z tarasu widokowego jednej z wież WTC na maleńki z tej wysokości kościół św. Trójcy przy Wall Street.
Gdyby Głuszak żył w dzisiejszych czasach, w Bahrajnie czy Kuala Lumpur jego wizje ogromnych budynków byłby realizowane, a on byłby światową gwiazdą architektury. Warto odwiedzić wystawę dlatego, że większość prac w internecie jest czarnobiałych, a na wystawie są i rysunki barwne, o bardzo interesującej kolorystyce.

Kto chce zwiedzić wystawę, ma jeszcze szanse w piątek od 16 do 19. Polecam zajrzeć tam jak najwcześniej, póki jasno. Radzę się bardzo ciepło ubrać, bo poza wystawą z tarasu są wspaniałe widoki na cztery strony świata.

Na północny wschód:


Na wschód:


Na południe:


Na zachód:

A u stóp pałac Przebendowskich-Zawiszów-Radziwiłłów:

poniedziałek, 6 lutego 2012

Szmul Jakubowicz zwany Zbytkowerem

O praskiej, legendarnej niemalże postaci z drugiej połowy XVIII wieku, czyli o Szmulu Zbytkowerze opowiada dr Hanna Węgrzynek z Żydowskiego Instytutu Historycznego.

Istotnie postać jest legendarna, bo liczba legend o Szmulu opowiadanych jest spora i niewiele z nich ma coś wspólnego z prawdą. Nawet w powyżej wskazanym artykule w Wikipedii jest nieco błędów.

Temat wzbudził ogromne zainteresowanie, więc widzów było mnóstwo, zajęli oni także sporą część sąsiedniej sali. Pobity został kolejny rekord frekwencyjny POSULu. Pojawiło się też sporo nowych osób, często dość niespodziewanych ;-)


A dzisiejszy wykład był ramach Urodzin Pragi.