czwartek, 6 stycznia 2011

Orszak Kaczora, Melchiora i Baltazara ;-)

czyli uroczystość Epifanii (tzw. Trzech Króli) w Warszawie:


Możemy zaczynać, bo południe i "już żyrandol nad Warszawą jest" ;-)
Na zdjęciu król Zygmunt, a z tyłu potomek Delfina i Gazeli, Eurocopter (d. Aerospatiale jeszcze d. Sud Aviation)



Królu Zygmuncie, powiedz nam czyś,
widział tu dawno tłum taki jak dziś?
A konkretnie czyś od lat sześćdziesiątych z okazji tego święta widział tu tylu ludzi naraz?

Na początek rzymskokatolicki abp Kazimierz Nycz odmówił z wiernymi Anioł Pański.
Milej byłoby jednak, gdyby wspominając ostatnie dzieje dzisiejszego święta nie mówił o "wracaniu z powrotem", a przede wszytkim wymawiał "trzeci", a nie "czeci".
W końcu jest arcybiskupem metropolitą warszawskim, a nie krakowskim czy poznańskim. Noblesse oblige.


Betlejemska gwiazda ruszyła, właśnie "mija" budowę Stadionu Narodowego.


Zacheusz nowy. Latarnia zamiasat figowca (sykomory).
Ciekawe, kogo dziś wieczorem będzie gościł ;-)


Diabeł korporacyjny przed Pocztą Saską (dziś Prokuratura Apelacyjna).
Kusi bardzo po krawaciarsku, ze znajomością psychologii i NLP. :-)


A tu pomniejsze diabły i nieco staromodniejsze.
Jak widać - recykling to narzędzie szatana.
W górze klucz aniołów zakamuflowanych w ptaki.


Rycerze w białych płaszczach przed Bristolem.
Szkoda że nie są to nasi, tj. krzyżowcy.


Herod naprzeciw Hotelu Europejskiego.
(To taki ówczesny pierwszy sekretarz PZPR, posłuszne narzędzie rzymskiej tyranii.
Przy okazji specjalista od hedonizmu i luksusu, wynalazca łaźni, w których nie kapie z sufitu.)


Król Baltazar z Sudanu.
Miał być na wielbłądzie (jak rycerz Dreptak), ale coś chyba nie wyszło.


A pod Wizytkami - siwy dym! A także dym różowy, huki, piski i latające w powietrzu pierze.
Jak to w czasie domowej awantury. ;-)


Anielice (piętro dolne) i dziewice (pięrto górne) wskazują nam drogę do Betelejem.
Jak widać po powiększeniu zdjecia, warszawski Miejski System Informacji jest we wskazywaniu drogi niezastąpiony.
W rolach anielic i dziewic harcercki z ZHR.


W słońcu przez chmury dwie wieże z dwu bardzo odległych od siebie epok.
Odbudowana po wojnie latarnia kościoła ewangelicko-augsburskiego jeszcze z czasów I Rzeczpospolitej, pekin z czasów najgorszego stalinizmu.



Na pl. Piłsudskiego koszar. Pardon, kosar.


Święta rodzina. W tej roli autentyczna rodzina z najprawdziwszym, dwumiesięcznym dzieckiem.
W tle pasterze z Beskidów.
Ekstrapolując, sądzę że za rok św. Józef będzie miał dredy. :-)


Fletu z lubością słucha osioł.
A i górale nie puszczają tych dźwięków mimo uszu.


Na tle architektury Normana Fostera - azjatycki baktrian. Jedni go głaszczą, inni się boją.
Zwłaszcza boi się go dziewczynka z plakatu Teatru Narodowego w tle.
(Wiktoria Gorodeckaja w Kazimierzu i Karolinie Odona von Horvatha).


Orszak azjatycki. Jak widać, tylko kapelusze mają nieco większe pozory autentyczności.
Jakbyśmy nie mieli w Warszawie wystarczająco dużo prawdziwych Wietnamczyków, którzy w tym orszaku mogliby wystąpić.


Góralki, górale i Trzej Królowie.




Zagubione szukają zagubionych.



Ten to ma instrument. ;-)
Ciekawe, kto z obecnych na placu wiedział, czy to trombita, ligawka czy bazuna ;-)



Dawne sposoby podróżowania plus współczesne sposoby komunikowania.

P.S. A po zakończeniu uroczystości na rozgrzewkę kieliszeczek i śledzik w doskonalym oleju lnianym, oczywiście w Zakąskach-Przekąskach. Miło, a szczególnie gdy stawiają.
No i jeszcze nigdy nie widziałem w tym lokalu aż tylu normalsów naraz! :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz