czwartek, 6 maja 2010

Prusakolep na każdym stole


A także muchozol, molozol i sanitozol.
Reklama z czasów, gdy nawet najgorszej jakości towary znikały ze sklepów piorunem, a na w miarę porządne rzeczy urządzało się po sklepach polowania i wystwało się je w kolejkach albo dostawało się spod lady - po znajomości lub za łapówkę.
W tej gospodarce permanentnego niedoboru komuna udawała normalność przed Zachodem, przed swoimi obywatelami oraz sama przed sobą i dlatego produkowała reklamy - nawet te telewizyjne, choć potrzeby ku temu nie było absolutnie żadnej.
Za Gierka były krótko w maciejoszczepańskiej TV reklamy coca-coli, jedna nawet z piosenką Skaldów, slogan "always coca-cola" za niezłe pieniądze przełożyła na polski - o ile mi wiadomo -Agnieszka Osiecka. Wszyscy z tych telewizyjnych reklam drwili, bo reklamowano picie napojów chłodzących zimą na kuligu, zaś coca-colę, a później pepsi-colę nawet latem się rzadko dawało się normalnie kupić. Zimą była na ogół zupełnie nieosiągalna, bo jej dostaw nie przewidywały żadne plany.
Reklamy na murach były jednak raczej objawem bezradności urbanistyczno-budowlanej. Ku rozpaczy ówczesnych aparatczyków i architektów, z braku mieszkań nie można było wyburzyć starszych kamienic, które bywały w niezłym nawet stanie (bo z powodu niewydajności budownictwa na mieszkanie w bloku trzeba było czekać czasem i 25 lat). Dobudować do kamienic czegokolwiek w choćby w podobnym kształcie nie pozwalano aż do poczatku lat osiemdziesiątych, bo jedynym dozwolonym wzorcem były betonowe kloce z prefabrykatów. Musiały być rozrzucowne luźno, koniecznie byle jak i bez planu, aby pogubić w nich ludzi, nie pozwolić na zbudowanie między nimi więzi społecznych i last, but not least, uniemożliwić w razie czego budowanie barykad. (W tej sprawie totaliatrystyczny ze swej natury modernizm architektoniczny uścisnął sobie po cichu dłoń z sowieckim z pochodzenia totalitaryzmem politycznym.)
Władza musiała więc czymś wytłumaczyć przed ludźmi i sobą te wielkie, ślepe i puste mury przedwojennych kamienic (np. te widoczne z poczekalni Dworca Centralnego, zanim zbudowano nieistniejace już Bogusz Center i hotel Holiday Inn, które pod koniec lat osiemdziesiątych zasłoniły wielkie połacie zatynkowanych, bezokiennych ścian). Malowano więc na nich ogromne reklamy, które nieodnawiane pawie wcale, szybko niszczały.
Reklamowano na takich ślepych ścianach nawet sterowane komputerowo urządzenia przemysłowe -vide chyba jeszcze istniejąca reklama bydgoskiej firmy Polon przy Grzybowskiej, kolo obecnego biurowca Kolmexu. (Polon produkował modułową aparaturę kontrolno-sterującą, wykorzystującą mikroprocesory, czyli coś, o czym każdy przechodzień, a nawet każda gospodyni domowa musi wiedzieć i musi tego używać w domu co najmniej raz na kwartał.)
Najczęściej jednak na ścianach umieszczano reklamy wyrobów i usług powszechnego użytku - Totolotka, Fotonu czy tak jak tutaj - środków na insekty.
W tych okolicach (ul. Kijowska) jeszcze kilka takich mocno już obdrapanych reklam można zobaczyć. Warto kilka z nich zachować ku przestrodze - aby tamten bezsensowny, głupi i antyludzki system nigdy się nikomu nie zamarzył.
P.S. Tytuł jest z ciut innego okresu i innego medium - telewizyjne reklamy prusakolepu można było zobaczyć w późnej erze jaruzelskiej oraz erze messnerowsko-rakowskiej, a także chyba nawet po 1989 roku. Zamawiały je koncesjonowane przez komunę, raczkujące wtedy jeszcze firmy tzw. polonijne i inne joint ventures. Nie mogłem jednak się powstrzymać od zacytowania w tytule powszechnie wtedy powtarzanej kpiny z ówczesnych prymitywnych sloganów reklamowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz