czwartek, 17 listopada 2011

W przyćmionym świetle Antykwariatu


"Co sołtys wydrukuje, to my zaraz czytamy" ;-)

Na stoliku světlé a černe. Pierwsze to niepasteryzowany Bernard (kol. Z. preferuje jasne), a to drugie to ciemny i słodki Budweiser, ale to nie produkt czeskiego browaru państwowego (całe szczęście). To piwo, rownież zwane Budweiser, wyprodukował inny, starszy pivovar z Budziejowic, czyli browar mieszczański, zwany 1795 - dla odróżnienia od tego młodszego, a bardziej znanego i określanego także jako Budvar. (Bo istnieje niestety tzw. trzeci Budweiser, czyli amerykański uzurpator, robiący pseudopiwo dla ludzi bez gustu i smaku, czyli taki sikacz z ryżu, ale to paskudztwo nie przeszłoby mi przez zęby i za nic w świecie informacja o nim nie pojawiłby się na tym blogu).

Dawno tu nie byłem. Żurawia 45, słynne od dawna miejsce, pierwsze takie w Warszawie, jakiś czas było niestety czynne w kratkę i sądziłem, że zostało zamknięte, ale nie. To były podobno przejściowe kłopoty zdrowotne.

Wystrój wnętrz taki jak dawnej, tylko z potrzebnicy ;-) znikneły artystyczne, choć nieco kontrowersyjne zdjęcia - a szkoda, podobały się i paniom i panom. Właściciel mówił, że zniszczenie tych zdjęć to był wybryk lewackich chuliganek (bo to podobno ustalono); nie dziwota, bo wybiórcza szczuje na ten lokal - więc trzeba tam przychodzić ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz