czwartek, 24 listopada 2011

Nalewki domowe kontra perfumy (plus tatar)


Popijamy sobie domowe nalewki, świetną malinową z Podlasia (przyniosła koleżanka) i dobrą śliwkową (na zdjęciu, przywiozłem od kolegi z Lubelszczyzny) i pogadujemy o alkoholach dystyngowanych i innych.

Przy okazji cytuję fragment Wienieczki Jerofiejewa z dziełą "Moskwa-Pietuszki", ten z przepisem na koktail "Łza komsomołki":

"Nawet sam przepis jest aromatyczny. A od aromatu gotowego koktailu można na moment utracić zmysły i przytomność. Ja na przykład traciłem:
Lawenda - 15 g
Werbena - 15 g
Woda kolońska "Las" - 30 g
Lakier do paznokci - 2 g

Płyn do płukania ust - 150 g
Lemoniada - 150 g
Sporządzoną miksturę należy mieszać w ciągu dwudziestu minut gałązką wiciokrzewu."

[Ciekawe, czy może to być wiciokrzew japoński]

I jeszcze wcześniejszy kawałek z tego rozdziału "Elektrougli - 43. kilometr", gdzie tak czytamy o wpływie różnych składowych sowieckich perfum na działanie koktaili, w których skład wchodzą:
"Konwalia" na przykład wstrząsa umysłami, niepokoi sumienia, wzmacnia autorytet prawa. "Biały bez" zaś odwrotnie - usypia sumienia i zobojętnia na życiowe zło".
[przekład Andrzeja Drawicza]

Na co odzywa się jedna z koleżanek:

- Pić perfumy??? Ależ to szkoda perfum!

Вот это да...ROTFL!!!

A jakiś czas potem pojawił się kol. Maciek i zrobił całą michę pysznego tatara oraz wielki gar surówki i wszystko to zjedliśmy za jednym razem we dwóch, popijając wódeczką przywiezioną kiedyś przez niego z Kazachstanu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz