czwartek, 19 stycznia 2012

Čači Vorba przy Inżynierskiej

W Śnie [...]Pszczoły[...] przy Inżynierskiej na warszawskiej Nowej Pradze koncert świetnego i dobrze mi znanego od samego powstania lubelskiego zespołu Čači Vorba, grającego muzykę cygańską.
(Dla niecierpliwych - króciutki filmik jest ciut niżej.)

Čači Vorba to rewelacyjny i mający wielkie wzięcie także za granicami Polski zespół, grający autentyczną :-) muzykę cygańską głównie z krajów południowo-wschodniej Europy (Bałkany, Albania, Grecja, Rumunia, Słowacja, Węgry, Mołdawia) - choć wśród muzyków nie ma żadnego Cygana, a jedynym nie-Polakiem w tym zespole (AFAIK) jest grający na instrumentach Lubek Iszczuk z Ukrainy.

Koncert promuje najnowszą, drugą płytę zespołu Tajno Biav (co znaczy Sekretne małżeństwo). Kto nie zdążył kupić na koncercie albo zabrakło mu kasy, może kupić tę i poprzednią płytę w sklepie "U Konadora" w warszawskim Śródmieściu przy ul. Pięknej 11B, w trudnym do znalezienia lokalu 17 A albo przez Internet: http://www.folk.pl/folk/Zespoly/Zespol.php?CaciVorba.
Publika przybyła tłumnie, mimo że na plakatach w klubie podana była błędna data koncertu tzn. lutowa.


Ogromnym atutem zespołu jest rewelcyjna i charakterna skrzypaczka, altowiolistka, ale przede wszystkim wokalistka Mariska (czyli Marysia Natanson, poprzednio Orkiestra św. Mikołaja, a wcześniej Semenca; obserwuję pilnie jej artystyczny rozwój od 2004 roku, bo karierę sceniczną zaczęła wyjątkowo wcześnie).

Śpiewa w kilkunastu chyba językach, mówi kilkoma, sama pisze teksty w języku cygańskim. Kiedyś Márta Sebestyén (wpółlaureatka Oskara za muzykę do Angielskiego Pacjeta) usłyszała Mariskę śpiewającą gdzieś w kuluarach po węgiersku i zaczęła mnie wypytywać, skąd ta młoda, polska dziewczyna tak świetnie zna tak trudny język, jakim jest węgierski. :-)

Mariska porzuca czasem skrzypce czy altówkę węgierską (na której też grywa) i gra na perskim kemencze, spopularyzowanym u nas przez Marię Pomianowską oraz przez wizyty w Polsce licznych zespołów z Azji.

Muzyka - była tak energetyczna, że miejscowe tancerki wdarły się na proscenium - zresztą mam wrażenie, że przy niejakiej akceptacji zespołu. ;-)
Tyle, że tancerki fotografującym i pozostałym słuchaczom koncertu zasłoniły niestety muzyków. :-(

Niektórzy panowie pozazdrościli paniom kręcenia w tańcu gołymi pępkami i poszli w ich ślady - oczywiście przy aplauzie damskiej części publiczności. ROTFL!

W końcu okazało się, że na scenie jest więcej tańczącej publiczności, niż muzyków. ;-)
No a po koncercie było mnóstwo bisów. :-)

Wśród publiczności byli tacy, którzy za zespołem jak grouppies podążają już od Lublina w tę międzynarodową trasę koncertową, choć usłyszeli zespół pierwszy raz przypadkiem na pierwszym koncercie tej trasy!

Na koniec uwagi dla tych, którzy rzadko bywają na tym blogu: muzyka Čači Vorba to żadna ściema czy kiczowaty, katastrofalny obciach w stylu donwasylowatych i marylorodowiczowych festiwali w miasteczkach Ciechoc[---] czy Glinoj[---]. ;-)
Čači Vorba znaczy po cygańsku "szczera mowa", bo tak Cyganie określają muzykę; nie posługuję się tu politycznie poprawnym terminem Romowie, bo jak słynna wokalistka cygańska z zespołu Kałe Bała, Teresa Mirga [karpacki szczep Bergitka Roma] powiedziała do mojego znajomego: "Remku, tylko na litość nie nazywajcie nas Romami, my jesteśmy Cyganami!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz