czwartek, 6 października 2011

Zielone światło dla rol(kow)nictwa

Nightskating Warsaw przekracza ulicę na zielonym. Na czerwonym też parę razy zresztą przekraczaliśmy :-) Ciekawe, ile zdjęć z fotoradarów dostaną uczestnicy tego rajdu. ;-) Oczywiście ci, którzy na rolkach mieli zamontowane rejestracje... :-)

To ostatnia impreza z tego cyklu w tym roku, niestety bez muzyki - nie wiem czemu. Przyszło o wiele więcej ludzi niż poprzednio i jak zwykle przy takich okazjach mój ulubiony cytat z Masłowskiej - wyglądało to jak zlot największych porąbańców z całego powiatu wejherowskiego. Był facet na rolkach z dzieckiem w trójkołowym, designerskim wózku (na koszulce na piersi miał naszyte, błyskające diodami na zielono liście konopne - ciekawe, czy dziecko też konopiami raczy). Był i gość z kijkami i na nartach biegowych (oczywiście kółowych); ten dla odmiany miał na koszulce słowo, uznawane we wszystkich językach słowiańskich za brzydkie, ale zapisane grażdanką). Była dziewczyna w spodniach całkowicie odblaskowych. O dziwnych strojach wielu innych nie wspomnę. Wiek uczestników od lat 7 do 70. Z niejakim zdziwieniem stwierdziłem, że przy tym towarzystwie to jestem zupełnym normalsem ;-)

Poniżej początek imprezy - przejazd przez kawałek Krakowskiego Przedmieścia. Ruszyliśmy o 20:15 (gdy w mieście nie ma ruchu, aby nie przeszkadzać innym). Start był spod pomnika słynnego toruńskiego :-) astronoma. Jak widać, jechałem w czołówce. Informacja o imprezie i trasa tutaj.

P.S. Nitghtskating nie jest powiązany z masą krytyczną, którą uważam za inicjatywę wredną i posługującą się w dobrych celach niegodnymi metodami szantażu, stosującą odpowiedzialność zbiorową na społeczeństwie za grzechy władzy, tzn. wyżywającą się na ludziach, którzy im nie zawinili, a w piątki po południu po prostu wracają z pracy do domu.

I żeby nie było niejasności - sam bywam rowerzystą, pondato prowadzę rowerowe wycieczki, ale nie uważam rowerów za rozwiązanie wszelkich problemów komunikacyjnych (szczególnie w tak dużym mieście jak Warszawa i w naszym klimacie); nie postuluję, by rowerzystów uważać za święte krowy, bo mają oni nie tylko prawa, ale i obowiązki. Potępiam chamstwo sporej części tzw. zaciekłych rowerzystów wobec innych użytkowników dróg - byłem świadkiem wielu jego przejawów.

2 komentarze:

  1. Wreszcie sensowne słowa o rowerzystach "nowej generacji", "masie bezkrytycznej" i problemach stołecznej komunikacji. Gratuluję.
    Liberator

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Ci za dobre słowo.
    Na pohybel cenzurze politycznej poprawności ;-)

    OdpowiedzUsuń