wtorek, 16 sierpnia 2011

W 5 minut na Targówku





- Detalicznie to było tak, proszę sądu wysokiego. Moja żona, Pelasia, siedziała sobie na krześle przed domem i patrzyła się przed siebie.
- Jak to, na ulicy?
- U nas na Targówku to przyjęte.



(To fragment z Wiecha, przypomniany jakis czas temu przez Jerzego S. Majewskiego w opisującym Targówek rozdziale jego Spacerownika).


A dziś w 5 minut wczesnym wieczorem na Targówku zdarzyły mi się trzy następujące rzeczy:

1. Jadę rowerem ul. Święciańską i co widzę? Mocno pijany, szczupły i jeszcze nie całkiem menelsko odziany obywatel około pięćdziesiątki (prowadząc w trakcie konwersację z wychylonym z okna znajomym), wprost na asfalcie, to znaczy na jezdni spokojnie sobie najzwyczajniej siedzi (bo w tym stanie będąc, podnieść się chyba sam już nie umie).

Rozmówcę to siedzenie wprost na jezdni wcale nie dziwi.

U nas na Targówku to przyjęte. A krzesło pewnie gwizdnął Kiwajko.

(Kto zacz ów Kiwajko - patrz cytowane powyżej opowiadanie Wiecha pt. "Tajemnicza kradzież")



2. Trzy minuty później: chodnikiem wzdłuż Radzymińskiej z przeciwka idzie nieco mniej pijany gość, jednak o wyglądzie dużo bliższym menela; w nieco zygzakowatym marszu popija sobie z puszki jakieś tanie a mocne piwo. Widząc mnie mówi tonem przyjaznego pomocnika: "ścieżka rowerowa to po drugiej stronie ulicy jest". Mówię mu, że ja tu czegoś szukam, na co on wręcza mi mały obrazek ze św. Krzysztofem i z modlitwą kierowcy. No bo o co tu może dziwić - czyżby już pijanemu pieszemu nie wolno było obrazkami napominać rowerzystów i kierowców, aby jechali bezpiecznie?

Zdjęcie otrzymanego daru umieszczam powyżej. Facet miał cały ich plik tych obrazków.


2. Dwie minuty później na tej samej Radzyminskiej róg Gorzykowskiej mijam dwu ludzi. Jeden to na oko trzydziestoletni Polak (dress code: casual). Gada z drugim po angielsku, a ten drugi (dress code: formal) to autentyczny, śniadolicy Sikh w turbanie o dyskretnie wyrafinowanej elegancji (jak i cała reszta stroju).

Sikh wygladał tak arystokratycznie, że nie odważyłem się prosić go o możliwość zrobienia mu zdjęcia.


Olgierd Budrewicz napisał w latach sześćdziesiątych: "Jak się ma Ząbkowską, nie trzeba jeździć po dziwy do Neapolu" i stwierdzenie to jest ciągle aktualne; przecież Radzymińska to tylko jedno z dwu przedłużeń Ząbkowskiej, zaś Święciańska jest od Radzymińskiej oddalona ledwie o kilkadziesiąt metrów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz